Литературный Клуб Привет, Гость!   ЛикБез, или просто полезные советы - навигация, персоналии, грамотность   Метасообщество Библиотека // Объявления  
Логин:   Пароль:   
— Входить автоматически; — Отключить проверку по IP; — Спрятаться
Хорошо будет тому, кто из них ... берёт себе благо. Если же кто-либо выберет удовольствие, его цели не будут достигнуты.
Упанишады
Dobry dziadźka Han   / Па-беларуску
Raspad Asoby
Varyjant apoviesći na łacinicy
( z nienapisanaha )

Apoviesć

(Usie supadzieńni ciapier nia majuć sensu)

I

- A što stolki karobak paŭsiul? Napeŭna, pierajezdžajecie?
- Dy nie, tolki ja jedu.
- Kudy?
- Ad usiaho. Ja kožny dzień jedu, ad usiaho.

II

Kaniec XX stahoddzia. Tramvaj, zamartyzavany na 84 adsotki.
Zzadu, ad dzviarej naviaźłiva lez u nozdry pach mačy. Vieda paškadavała, što sieła tak błizka da ich, ale vyrašyła niejak pieratryvać da svajho prypynku. Niepakoiła tolki, ci nie dakranułasia jana da brudnych dzviarej spadnicaj, kałi ŭvachodziła.
Tramvaj byŭ zusim pusty. Akramia jaje jechaŭ tolki dziadźka davołi stałaha ŭzrostu. Trymaŭ na kalenach kałmataha sabačku niavyznačanaj parody. Jon siadzieŭ błižej da kabiny, spinoj pa napramku ruchu, tamu pryniaŭsia razhladać źjaviŭšujusia načnuju spadarožnicu. Apynuŭšysia ab’jektam jaho pilnaje ŭvahi, Vieda mižvołi pačała taksama pazirać na staroha.
Nie adrazu, ale paznała ŭ im svajho byłoha školnaha nastaŭnika muzyki j śpievaŭ. Było zrazumieła, što piensijanier naŭrad ci paznaŭ svaju vučanicu. Ich, hetkich, pierabyło, napeŭna, sotni, kałi nia tysiačy, za ŭsie hady jahonaje pracy. Dzie ž tam usich papomniš. Adnak, užo vielmi pačało nervavać, što stary hetak biescyrymonna piałić na jaje vočy. Tym bolš, tvar jaho niejak niepryjemna ažyviŭsia, u vačoch źjaviłisia ahieńčyki azartu.
Hulać u hladziełki z vyžyŭšym z rozumu dziedam było zusim nie cikava. Vieda paviarnuła hałavu, pačała hladzieć u vakno. Na vułicy ŭ śviatle tuskłych lichtaroŭ amal ničoha nie było bačna. Recha hrukatu tramvajnych kołaŭ adbivałasia ad scienaŭ šerych damoŭ. U kvaterach daŭno ŭsie spałi. Voś prapłyłi ciemnyja vokny načnoha klubu «Syty žabrak». Jon nie pracavaŭ užo dva miesiacy. Začyniłi paśla taho, jak miascovyja kryminalnyja aŭtarytety zhvałciłi ŭ im burhamistra, jaki pierabraŭ u toj viečar z narkotykami. Voś sviaščenny dubovy haj. Z ciemry vystupajuć postaci viełičnych drevaŭ, što stajać tut nie adnoje stahoddzie. U hłybini haju mihcić śviatło vohnišča. Heta niezhasny Źnič. Ale chto ciapier pakłaniajecca Baham? Kapišča - chutčej miascovaja słavutasć dla turystaŭ. Tutejšaha ludu sustrenieš tam kudy mieniej, čym ińšaziemcaŭ. Chiba što, na śviaty, dyk heta ŭsiaho tolki danina tradycyi. Sapraŭdnaj viery nie zastałosia ni ŭ kaho, a dla žrecoŭ heta paprostu zvyčajnaja praca.
Vieda ŭzhadała, jak nastaŭnica jašče ŭ małodšych klasach škoły raspaviadała im, kab pryvić hordasć za rodny horad, što ich śviaščenny haj samy staražytny j viałizarny ŭ krainie, navat bolšy za toj, što ŭ samoj Vilni, chacia heta j stałica.
Tramvaj kaciŭsia dalej. U ciemry za vaknom, taksama jak u tramvai, bolej nie zastałosia ničoha cikavaha. Ciapier jana bačyła tolki adlustravańnie ŭłasnaha tvaru ŭ škle vahonu. Rysy blednaha tvaru vyhladałi davołi sumnymi. Dziaŭčyna adviarnułasia ad vakna i, jak tolki kinuła pozirk na staroha nastaŭnika, navat uzdryhnuła ad niečakanaści. Pažyły čałaviek pavodziŭ sabie nadta bolej, čym prosta dziŭna.
Jon uźniaŭ svajho sabačku, utrymłivajučy abiedźvuma rukami, na ŭzrovień tvaru i pačaŭ prahna chapać vusnami maleńki člen sanłivaj žyvieły, pry hetym nachabna i jurłiva pazirajučy na Viedu, hulłiva padmirhivajučy. Zdavałasia, dahetul jon tolki što j čakaŭ nieciarpłiva, kałi dziaŭčyna narešcie advierniecca ad vakna i znoŭ pahladzić na jaho. Dačakaŭšysia, adrazu ž pryniaŭsia za svaju hniusnuju spravu.
Jana nia viedała, kudy padzieć vočy. Było zrazumieła, što jon robić heta nie dziela sabački j nie dziela sabie, a mienavita dziela jaje. Kab uvieści ŭ zasmučeńnie, kab atrymłivać asałodu nazirajučy, jak začyrvanieje ad soramu dziavočy tvar. Adnak tut jon prałičyŭsia. Tvar jaje nie pačyrvanieŭ, a, naadvarot, zrabiŭsia jašče bolš blednym.
Vieda apošni raz z ahidaj zirnuła na staroha var’jata-vyčvarenca i vybiehła preč z tramvaju, jak tolki adčyniłisia dzviery na pieršym prypynku. Jechać ź im razam dalej było niemahčyma. Jana raznervavałasia, dušyła niejkaja niezvyčajna asabłivaja kryŭda na hetaha vyradka, na tych vyradkaŭ, što abassałi dzviery ŭ tramvai i na ŭsich astatnich, jakija štodnia niaspynna paskudziać žyćcio. Paskudziać užo adnym tolki svaim isnavańniem.
Niemahčyma, ahidna było bolej tryvać i jaho, i hety dabity iržavy hrachočučy tramvaj, dzie śmiardzić mačoj. Lepiej prajści astatak šlachu pieššu.

Jana išła adna pa ciemnaj načnoj vulicy i navat prahnuła sustrečy z jakimi-niebudź chulihanami, złačyncami, hvałtaŭnikami. Ruka ŭ kišeni kurtki mocna ściskała vostryja nažnicy. Niachaj tolki chto kranie, voś tady b jana adviała dušu!
Vieda naŭmysna vybirała svoj šlach praz ciomnyja padvarotni, hłuchija dvary. Adnak nidzie nikoha nie sustreła, nia toje što ahresyŭna nastrojenaha, a ŭvohule, nikoha.
U pad’jezdzie, dzie nikoli nie było aśviatleńnia, taksama nichto nie napaŭ. Zajšła ŭ kvateru. U pustoj kvatery jaje vitała tolki radyjo, adzinaja amal što žyvaja istota - usio ž razmaŭlaje čałaviečym hołasam.
Z radyjo naviaźłivy dyktarski hołas skorahavorkaj pierałičvaŭ zahałoŭki apošnich navinaŭ za prajšoŭšy dzień:
- Vieča Naŭharodskaha aŭtanomnaha kraju patrabuje značnaha pašyreńnia pravoŭ aŭtanomii. Pres-sakratar kanclera ahučyŭ niepachisnuju pazycyju fiederalnaj ułady pa hetym pytańni. Naš ułasny karespandent paviedamlaje z Trokaŭ… Z niebyvałym razmacham rychtujecca adznačyć svaje tysiačahoddzie Druck… Adkryccie vystavy sučasnaha mastactva ŭ Kijevie pryciahnuła ŭvahu… Sieńnia ŭ Krakavie pradstaŭniki radykalnaj chryscijanskaj sekty katałikoŭ u druhi raz sarvałi praviadzieńnie refierendumu pa pytańniu ŭz’jadnańnia Polščy z Łitoŭskaj Fiederacyjaj. Prezydent krainy vydaŭ ukaz ab zabaronie dziejnaści sekty i zajaviŭ, što budzie j nadalej prykładać usie namahańni dziela adnaŭleńnia ŭnii pamiž bratnimi narodami i dziaržavami, a taksama, što kałi sytuacyja nie stabiłizujecca ŭ błižejšyja sutki, jon budzie vymušany źviarnucca da aficyjnaj Vilni z prośbaj ab uviadzieńni kantynhientu miratvorčych vojskaŭ.
- S-suki! – pryhłušana złosna ŭskryknuła Vieda i nervova šturchnuła pryjomnik.
Pry hetym jana začapiła i skinuła rukoj fatakartku ŭ ramcy, jakaja stajała pobač, i, razzłavaŭšysia ad hetaha jašče macniej, pačała sprabavać padchapić jaje, padajučuju. Adnak nie atrymałasia. Partret upaŭ na padłohu, škło tresnuła.
- Čarhovy terakt u Maskvie, - znoŭ padała hołas radyjo, jakoja na momant było zapnułasia ad jaje šturška, - Siońnia amal u centry stałicy Uładzimiera-Suzdalskaj respubłiki prahrymieŭ mocny vybuch. Zakładzienym fuhasam była padarvana aŭtamašyna z bajcami Pinskaha atradu spiecpryznačeńnia. Vosiem čałaviek zahinuła, šaściora paranienych špitałizavany. Heta ŭžo čaćvierty terakt ad pačatku hetaha miesiacu ŭ Maskvie suprać fiederalnych vojskaŭ. Adkaznasć na sabie ŭziaŭ viadomy palavy kamandzir Šamanaŭ. Maskoŭski mitrapałit Aleksij Druhi rašuča asudziŭ dziejańni separacistaŭ, zajaviŭšy, što złačynstvy zaŭsiedy zastajucca złačynstvami i akty teraryzmu nie majuć anijakaha dačynieńnia da iscinaha pravasłaŭ’ja, jakimi b rełihijnymi lozunhami jany nie prykryvałisia…
Vieda, zarydaŭšy ŭ hołas, apusciłasia na padłohu pobač z fotakartkaj. Sa zdymku hladzieŭ z uśmieškaj małady chłopiec, apranuty ŭ formu desantnika. Škło tresnuła naŭskos jaho tvaru. Mahčyma, mienavita tak, jak prajšoŭ u prošłym hodzie skroź jaho hałavu askołak. Adnak, Vieda zniaviečanym hety tvar nikołi nie bačyła. Paśla pieršaha niaŭdałaha šturmu fiederalnymi vojskami Maskvy, zahinuŭšyje vajskoŭcy viartałisia adtul na radzimu ŭ nahłucha zalitavanych cynkavych trunach.

III

Pačatak XIV stahoddzia. Vilnia, stałica Viałikaha Kniastva Łitoŭskaha, Ruskaha i Žamojckaha.
Vočy mnicha-francyskanca zvuziłisia, nibyta heta połymia pachodni, prymacavanaj da sciany, ślapiła ich hetak ža mocna, jak sonca, što zajšło hadzinu tamu. Palcy pačałi chutčej pierabirać kaściaški nanizanyja na nitku. Jon namahaŭsia ničym nie vydać achapiŭšaha jaho mocnaha chvalavańnia, ale apošnija słovy viałikaha kniazia prymusiłi jašče bolej raznervavacca. Učora, zdajecca, usio išło, jak naležyć. Niaspynna viałasia budoŭla novaha kasciołu. Jon skłaŭ čarhovy łist da papskaha lehata ŭ Łivoniju, dzie paviedamlaŭ ab pośpiechach u schileńni tutejšych pahancaŭ da sapraŭdnaj śviatoj chryscijanskaj viery. A zaraz niečakana pačuŭ chałodna-razdražnienaja: «I što ty mnie kažaš ab chryscijanach? Dzie bolej niespraviadłivaści, zła, hvałtu, złachitraści i chcivaści, jak nie siarod chryscijan, i asabłiva siarod tych, jakija vydajuć siabie za mnichaŭ, jak kryžaki? Z tych časoŭ, jak źjaviłisia tut hetyja chryscijanie, jany nikołi nie vykonvałi taho, što abiacałi ŭ svaich klatvach. Ja nie vieru bolej ich klatvam. A kałi ŭ mianie było kałi-niebudź žadańnie chryscicca, dyk niachaj mianie chryscić d’jabał!».
Usiaho tolki za adnuju noč štości pieramianiłasia. Mnich, jak daśviedčany pałityk, jaki byvaŭ nie pry adnym eŭrapiejskim dvary, dobra adčuvaŭ heta. Adnak, było zusim nie zrazumieła, što heta za źmieny i čym jany vykłikany. Vierny słuha Vatykanu adčuŭ navat niejkuju niebiaśpieku. Vidać nie daremna siońnia, jak daniesłi jamu špiehi, kniaź pakłikaŭ da sabie hetaha praklataha barbarskaha viedźmaka Lazdziejku i amal uvieś dzień ad ranku ab niečym raiŭsia ź im.
Niadobryje pradčuvańni adrazu ž spraŭdziłisia. Zamiest praciahu razmovy, na jaki jon spadziavaŭsia i ŭžo padrychtavaŭ słovy ŭ adkaz, karol Hiedymin raptoŭna paviarnuŭsia da jaho spinoj i pakročyŭ preč, zrabiŭšy niejki znak rukoj svaim vojam-achoŭnikam. Tyje, vidać tolki i čakaŭšyja znaku, jak psy, kinułisia da mnicha. Mocna schapiłi, niekudy paciahnułi z halerei zmročnymi zamkavymi pierachodami. Jon adno tolki paśpieŭ zaŭvažyć, i heta zastałosia apošnim jaskravym vobrazam u śviadomaści, – mocny apiek na dałoni vialikaha kniazia, jakoha ŭčora jašče nie było, nibyta toj schapiŭ štości raskalenaja ŭ połymi.
Mnich pałičyŭ było, što vojam zahadana kinuć jaho ŭ sutareńnie, adnak, ubačyŭ, što ciahnuć da zamkavaj sciany.
Chutka jany apynułisia na vuhłavoj viežy. Tut naviersie, ińšyja ratniki ŭžo trymałi niejkaha zbitaha čałavieka z tvaram załitym kryviej. Mnich paznaŭ u im błazana, što byŭ jaho vušami i vačami ŭ kniazievym zamku.
- Što, sabaki, dobra bratam-ordencam pasłužyłi?
Voi padciahnułi, vidać zakatavanaha na prenhu, błazana da kraju, jon zusim nie supraciŭlaŭsia. Šturchnułi ŭniz. Śledam paciahnułi francyskanca. Jon u adčai sprabavaŭ było ŭchapicca za kraj kamiennaha zubca, ale taksama palacieŭ z viežy. Z ciemry daniesłisia dva hłuchija ŭdary ciełaŭ ab vostryja kamiani pad scianoj zamku.

U papiaredniuju noč viałiki kniaź Hiedymin bačyŭ son. Nibyta pryjšłi dva zviera lutych drapiežnych, adzin z uschodu, druhi z zachadu. Takich vializarnych, što sonca i pałovu nieba saboj zaharodžvajuć. Rykajuć, rvuć krainu na častki, słinia pa ikłach ručajami biažyć. Prahnuć jaje zžerci, prahłynuć, chto chutčej, chto napierad druhoha paśpieje, imknucca kavałki pabolej adchapić. Žachnuŭsia kniaź vyhladu žudasnych zviaroŭ, chacieŭ pračnucca. Ale nie moža, nie dazvalaje jamu štości. Praciahvaje śnić. Siahaje jon zrokam daleka na zachad, adkul pryjšoŭ zachodni zvier, potym na ŭschod, adkul uschodni źjaviŭsia, i bačyć praz šmat jakija ziemłi, praz čas i prastoru. Stohn ludski staić, paŭsiul pakuty niascierpnyja. Niejkija pačvarnyja karliki ŭ kapielušach, pad jakimi tvaraŭ nie bačna, vohniščy raskładajuć, chapajuć i ciahnuć u ich ludziej. U połymi ludzi hinuć usich uzrostaŭ: i staryja i małyja, i mužčyny i žančyny.
Raptam adniekul źvierchu źziańnie zychodzić. Zviary i karliki, tolki ŭbačyŭšy heta, adrazu preč pabiehli ŭ ciemru pa krajach ziamli chavacca. U bliskučym śviatle źjaŭlajecca niejki, apranuty nie pa-tutejšamu. Asłupianieły kniaź hladzić na jaho. Rysy tvaru razhledzić nie mahčyma, tak i bjuć ad jaho va ŭsie baki promni nieziamnoha śviatła. Raptam čuje Hiedymin hołas, nibyta ŭnutry svajej hałavy. Zrazumieŭ, što heta nieznajemiec źviartajecca da jaho:
- Słuchaj, čałaviek. Ty abrany mnoj. Nie kažu tabie pra pomstu, nie kažu tabie pra spraviadlivasć, bo dzie niama niespraviadlivaści, tam i ŭ spraviadlivaści niama patreby. Kažu pra ačyščeńnie dy vyratavańnie. Pošasć achoplivaje ziamlu i tvoj kraj taksama. Niasuć jaje šeryja istoty z miertvymi advieku dušami, što stvaryli zviaroŭ pačvarnych, jakija chapajuć žyvyja dušy dy kormiać imi tych zviaroŭ, kab jany macnieli. Bol i pakuty im patrebny, kab uładaryć. Tamu stvarajuć jany bol i pakuty čałavieku. Jany i mianie ŭkryžavałi, kab mieć padstavy maje pakuty ŭ vinu ŭsim žyvym stavić. Kab žyŭ čałaviek u žachu dy adčaju, kab tolki ŭ ich chłuśnie bačyŭ sabie vyjscie dy suciašeńnie. Manoj i padmanam abiacajuć vyratavańnie. Ale niama ad čaho čałavieku dušu ratavać, akramia što jak ad ich atruty. Ja ciabie abraŭ. Spyni ich, pakaraj za toje, što imiam maim narody ŭ zman uvodziać. U ruku tvaju ŭkładaju hety vohnieny mieč, kab vyniščyŭ hetuju pošasć pa ŭsiej ziamli!
Zvykłym rucham praciahnuŭ kniaź nasustrač ruku, pryniaŭ mieč, i adrazu dałoń tak mocna abpiakło, što pračnuŭsia i vočy raspluščyŭ. Ahledziŭsia - u sabie, u pakoi, u zamku. Tam, dzie i spać kłaŭsia. Navokał cišynia j spakoj. Tolki dałoń balić. Zirnuŭ – na jej apiok. Pryhadałasia kniaziu ŭsie, što zaraz ŭ snie pabačyŭ i zajšoŭsia jon vialikim płačam. Nie ad svajho bolu, a nibyta adčuŭšy razam bol dy pakuty ŭsich tych ludziej, što zažyva ŭ ahni hinuć i ŭ paščach zviarynych. I płakaŭ jon niesuciešna da samoha ranku.

Na śvitanku, jakoha nie pabačyŭ mnich-francyskaniec, pa zahadu vialikaha kniazia spałiłi na vohniščy pravasłaŭnaha mitrapałita Fiłafieja.

Hiedymin hladzieŭ praz vakno na zamkavuju scianu, na pole za jej, na les, što pačynaŭsia dalej. Dumaŭ. U Kijevie ŭsie kapiščy adnaviłi, ludzi, kniaziu za toje ŭdziačnyja, pa zvyčaju prodkaŭ svaich bahoŭ šanujuć, jak raniej. A na ŭschodzie kniaź Ivan Kałita ŭsio nachabniej trymajecca, niebiaśpieku čynić. Što zaraz Vizantyja? Ništo. Chto zapiareča? Nichto. Družyna sabranaja, zahadu čakaje.
Kniaź dakranuŭsia da dałoni, apiok baleŭ, chacia i davoli času minuła. Napamin. Čamuści nie baleŭ tolki tady, kali trymaŭ u rucie mieč. Pakul mieč u rucie – bol nie danimaje. Kniaź paviarnuŭsia da zali, abvieściŭ rašeńnie čakaŭšym vialmožam:
- Praz tydzień rušym da Maskvy. Hrečaskije cerkvy paŭsiul buryć i pałić ahniom. Va ŭsich miescach, dzie byłi kapiščy razburanyja – adnaŭlać, kab ludzi znoŭku biaz bojazi svaju vieru spaviadałi, u jakoj prodki ich naradžałisia j pamirałi.
Na pahorku stajaŭ čałaviek z doŭhaj sivoj baradoj, u vysokaj zavostranaj na kancy šapcy, z posacham u rucie. Niezvyčajny posach upryhožvała pa-majstersku vykananaja vyjava źmiai, jakaja abvivałasia vakoł jaho. Hałoŭny śviatar łitoŭskich pahancaŭ Lazdziejka ŭvažłiva naziraŭ za tym, što adbyvajecca. Voi viałikaha kniazia źniščałi jaho vorahaŭ, źniščałi prajavy čužynskaje viery, što ŭžo paśpieła nachabna puścić tut svaje karani. Ubačyŭšy hetkaje, narod, spačatku niaśmieła, a potym usie aktyŭniej, pačaŭ dapamahać rujnavać manastyr, viešać mnichaŭ-łacinian. Niekatoryja ludzi z łiku achryščonych zryvałi z sabie kryžy i kidałi ŭ ahoń.
Lazdziejka zusim nie złaradničaŭ. Moŭčki sačyŭ za tym, jak robicca toje, što patrebna, što pasłužyć na karysć dziaržavie. Tak, jon tłumačyŭ son vialikamu kniaziu, ale i tłumačyć nie było patreby, kniaź usio zrazumieŭ i zrabiŭ viernyja vysnovy sam.
Tym časam mnichaŭ-łacinian, kaho pasadzili na palu, kaho pryviazali da draŭlanych kryžoŭ. Ludzi paciahnuli kryžy da raki. Skinuli ŭ vadu:
- Z zachodu sonca pryjšłi i na zachad pojdziecie!

IV

Pačatak XXI stahoddzia ŭ paralelnym vymiareńni. Zakryty sudovy praces.
Suddzia:
- Гражданка Мандулаева, вы признаете себя виновной в убийстве президента Росиийской Федерации?

V

Z tvorčaj aŭtabijahrafii.(Prykładziena da historyi chvaroby).
Heta ja niećviarozy ŭ maładości, natchniŭšysia hukami arhanu, kryčaŭ u kaściele na imšy: «Stay metal forever!» i ŭskidaŭ kvierchu palcy «kazoj». Heta ja niećviarozy ŭ maładości, mocaj svaich lohkich zhasiŭ viečny ahoń na miemaryjale zmaharam, zahinuŭšym za savieckuju ŭładu, a potym dva dni baluča było dychać, zatoje vyśvietliłasia, što ahoń zusim nia viečny. Heta ja niećviarozy ŭ maładości kpiŭ z miłicyjantaŭ, jakije abaviazany zusim nia mieć pačuccia humaru, nakont taho, kolki jany biaruć za pasłuhu supravadžać niećviarozych pad achovaj z dźvuch bakoŭ, i mianie ledź adniałi ŭ ich, biassoramna spiekulujučy adrazu imiem, imiem pa-baćku i proźviščam miascovaha miłicejskaha načalnika. Heta ja niećviarozy ŭ maładości sprabavaŭ padpałić na pravasłaŭnyja kalady śviatočnuju jełku na płoščy, abłiŭšy jaje bienzinam Ai-95, a ińšym razam z dapamohaj rakietnaha paliva, skradzienaha ŭ hady “pierabudovy” z vajskovaj častki, jakaja znachodzicca na Ałtai. I jašče šmat čaho…
Usio heta zychodziačy z duchu supiarečnaści.

Heta ja ćviarozy baču, jak ahoń, strumieniami, uźnikajučy niadkul (rodam niadkul), nibyta z jakoha ahniamieta abrynajecca na pradmiety rečaisnaści, rasciakajecca pa navakollu, achopłivaje chodniki dy prajezdžyja častki vulic, chutka ŭzbiahaje pa kamiennych scienach budynkaŭ, pa stvałach dreŭ. Tamu što ŭsie hetyje rečy nadakučyli sami sabie. Heta adbyłosia pryblizna čverć chviliny tamu, jak tolki na ich zatrymaŭsia moj pozirk, i prajšoŭ čas, patrebny, kab połymia razharełasia. A jak tolki heta adbyłosia, čas pačaŭ vymiaracca viečnaściu. A heta niavynosna. Tamu jano ŭsio haryć ahniem.
Hetaja ja niećviarozy pastaleŭšy samy cichi, łahodny, pamiarkoŭny dy talerantny biełarus na śviecie. Bo nie zastałosia ani duchu supiarečnaści, ani jakoha ińšaha. Nie zastałosia, bo ŭ ich niama patreby. Adnak, abvinavačvańni ŭ stracie rozumu nie prymajucca.
Piramanii niama. Hetamu słovu ništo nie adpaviadaje ŭ rečaisnaści.
Pakłanieńnie ahniu – nie chvaroba.

VI

- Začem abyžaješ? Kakoj beły parašjok, slušaj, sachar, da?! Adyn tołko noč puskaj połežyt, a zavtra prydot mašyna ves pahruzym, srazu zaberom, karašo? Na adyn tołko noč vazmi, ne bojsa, ja karošije denhi zapłaču. Ponał, net? Abeščaju, zavtra vse meški zaberom, mamoj klanus, da-a-a?

VII

Dramaturh u słužbovym kabiniecie vydaŭca.
- Što heta za chiernia?
- A što, ułasna kažučy, nia tak?
- Ja jašče nie straciŭ rozum, kab takoje drukavać! U mianie pavažanaje vydańnie, a nie rajonka jakaja-niebudź. Niachaj sabie svaboda, niachaj hetaja dziarmakratyja. Što heta tolki za słovy takija? – biare rukapis, začytvaje ŭsłych:

“ПЬЕСА
Действующие лица:

Слоненок Кьюни – герой-любовник,
Иисус-Мария Владимероленино Ильич Родригес – жертва,
Светлое Начало – шиздующий землю и все живое,
Просветленное Начало – шиздующий мертвых,
Массовка – случайные посетители врача».

- Nu, heta jak by, moładzievy słenh taki...
- Što z taboj? Słuchaj, ty, uvohule, daŭno apošni raz adpačyvaŭ? Zdajecca tabie vielmi patrebna. Raju, jak siabru. Schadzi, što li, u łazniu, z babami, z harełačkaj. Nu našto takoje pisać? Niaŭžo spadziaješsia, što niechta heta pastavić? Heta ž niemahčyma ŭjavić navat praz sto hod!
- Jak siabru?... Dy ja z taboj pobač srać nie siadu.

VIII

Streły prahučali cicha i adryvista ŭ maroznym pavietry, nie pakinuli paśla sabie navat raskacistaha recha, jak toje byvała na pačatku vosieni. Dva dni, jak ustalavaŭsia poŭny štyl. Nie kałychnułasia anivodnaja halinka ŭ zaśniežanym chmyźniaku, jakim parasli bierahi nievialikaje račułki, nie ŭźnialisia z chvajevaha boru na vysokim bierazie rovu napałochanyja strełami ptuški. Drobny śniažok pavolna sypaŭ na pustynnuju šašu. Asfaltavaja pakryćcie darohi ŭžo amal što nidzie nie čarnieła z-pad jaho. Nad navakollem panavała vieličnaja cišynia, jakoj, zdavałasia, nie zmahli b kolki-niebudź značna zaškodzić navat harmatnyja streły.
- Isajka! Viadzi astatnich! – pačułasia nieciarpliva-razdražnienaje z-pad mastka z pafarbavanaj u bieła-čornyja kolery aharodžaj.
Sanlivy chłopčyk hod šaści, z kirpanosym rumianym tvarm zamotanym u puchovuju žanočuju chustku, jakoha maci paciahnuła hetym rankam u rajon da zubnoha lekara, pačuŭšy streły, zdajecca, krychu abudziŭsia ad sumna-začaravanaha nazirańnia padletkava-bajstrukovaha hrafici na sciency paviljona na aŭtobusnym prypynku. Tam z raznasatajnymi vykrutasami dy ŭpryhožvańniami było namalavana vialikimi ab’jemistymi łacinskimi litarami słova “SEX”, jašče nie zrazumiełaje małomu svaim sensam.
Hetaje hrafici zrabiŭ małady traktaryst Hirša ź ich vieski, jakoha letaś zabili pjanyja siabry ŭ bojcy kala klubu. Jany tady da apošniaha momantu ličyli, što prosta zabaŭlajucca i pjany Hirša ličyŭ hetak sama. Navat u pamierłaha na tvary zastaŭsia vyraz mocnaha zdziŭleńnia, z jakim jaho i pachavali. Chłopčyk dobra pamiatavaŭ susieda Hiršu i viedaŭ, što ciapier jaho niama. “Voś Hiršy niama, a malunak zastaŭsia” – razvažaŭ jon zaraz, i razam z hetym u jaho śviadomasć uvachodziła adčuvańnie ŭłasnaha byćcia, asensavańnie adroznieńnia byćcia ad niebyćcia.
Chłopčyk usim svaim vyhladam vykazvaŭ niezadavalnieńnie. U hety momant času, u hetaj kropcy suśvietnaje prastory jaho istota nie žadała anijakaha zubnoha lekara, anijakaha aŭtobusu, što paviazie jaho da lekara, jana žadała adnaho – spać.
Maci pačynała złavacca. Aŭtobus čamuści spaźniaŭsia, moža znoŭ na aŭtabazie nie było paliva, a moža maršrut, sapraŭdy, z pryčyny stratnaści admianili. Čutki pra toje, što heta moža zdarycca, chadzili daŭno. A jana ledź adprasiłasia ŭ pracoŭny dzień na siońnia ŭ suvoraha zahadčyka fiermy Chaima kab svazić dzicienka ŭ rajen da lekara. Kaniešnie, było b praściej źviarnucca da miascovaha fielšara Pini dy j kudy b tańniej abyjšłosia, ale toj, jak na biadu, druhi tydzień nie vychodziŭ z zapoju i byŭ u hetym stanie ni na što nie zdatny.
Mietrach u dźvuchstach ad prypynku, la mastka, z lesu źjavilisia niekalki postaciaŭ, pierajšli darohu, spuścilisia pa adchonu i źnikli pad mastkom. Nieŭzabavie znoŭ pačulisia karotkija treskučyja huki strełaŭ. Try, adzin za druhim. Potym vykryk, zdajecca maciernaja łajanka. Znoŭ cišynia.
- Mamka, što tam? – zapytaŭsia chłopčyk.
- Ničoha. Adčapisia.
- Mamka, nu, mamka, što tam? – nie adstupaŭsia chłopčyk. Za toj čas, što jany stajali na prypynku streły čulisia ŭžo treci raz i heta vielmi cikaviła dzicienka.
Maci maŭčała.
- Što tam, mamka? – pačaŭ jon tarmašyć jaje za rukaŭ staroha palito, ryzykujučy adarvać.
- Dziadźka Mojša z plamieńnikam žydoŭ pad mostam stralajuć. – narešcie nieachvotna adkazała jana.
Čas išoŭ, aŭtobusu ŭsie nie było. Praz kolki chvilin z-pad mostu na darohu padnialisia dvoje, pakročyli pa ŭzbočynie da prypynku. Chłopčyk paznaŭ u ich ludziej z ichniaj vieski. Dziadźka Mojša – zuchavaty, zaŭždy ŭpeŭnieny ŭ sabie vusaty mužyk saraka čatyroch hod, jaho plamieńnik Isajka – chudarlavy sutuły sieksualna zakłapočany junak z biehajučymi vočkami.
Padyjšli, pavitalisia:
- Dzień dobry, Sara! Zdarova, Abramka! Jaki ty ŭžo vialiki vyras, voś małajčyna!
- Dzień dobry, Mojša Markavič! Pryvitańnie, Isajka!
- Hladžu ŭ horad sabralisia?
- Tak, u horad. Voś Jośka moj krychu załaciška zdabyŭ, dyk ja vyrašyła małomu zuby pastavić, da lekara jedziem.
Tut Sara krychu schłusiła, tamu jak na samoj spravie muž zdabyŭ zusim nievialikuju kolkasć, a bolšuju častku zołata na zuby dzicienku pryjšłosia achviaravać samoj sa svaich ułasnych. Bo na toj hod małoha ŭ škołu adpraŭlać, a jak ža biez załatych karonak? Soramna. Hańbić buduć. Zadziaŭbuć, zatyrkajuć i ińšyje vučni, i nastaŭniki. Złosnymi kpinami daviaduć da piatli, jak daviali małoha syna pastucha Samuiła z Zarečča ŭ zaprošłym hodzie. A kažuć, byccam biednasć – nie parok. A tut jašče, jak na biadu, usie śvińni pieradochli, chvaroba niejkaja na ich napała.
- Zuby pastavić – heta sprava dobraja! – paśmichnuŭsia dziadźka Mojša, aščeryŭšy dva bliskučyja rady zuboŭ z žoŭtaha mietału, - Ciapier, Abramka, sapraŭdnym mužykom zrobišsia!
- A vy što ž, z ranku ŭžo za pracu? – u svaju čarhu spytałasia maci chłopčyka, chutčej dla paradku, kab padtrymać razmovu, bo heta było vidavočna j tak.
- Dy voś, žydzianiat trochi pastralali, – adkazaŭ adnaviaskoviec, - Mnie ž, sama viedaješ, starejšamu jašče patrebna čatyry zuby pastavić dy j dačka padrastaje, a hetyje kurvy praz adnaho zusim biez karonak traplajucca, tolki patrony marna na ich traču. Macierych ciapier u našych krajach dniem z ahniem nie adšukać. Usich pavybili.
- I nie kažy, - ciažka ŭzdychnuŭšy, spačuvalna zakivała hałavoj Sara, - kamu zaraz lohka?!

IX

Kaniec XX stahoddzia. Chata baby Nasci ŭ pasiołku na bierazie vodaschovišča.
- A jašče raspaviadajuć, raniej žyła ŭ našym miastečku žančyna. Nia toje, štob čornaj varažboj zajmałasia, ale ludcy dobryja chatu jaje daloka staranoj abminali. I voś prysłali adnojčy da nas z horadu studentaŭ, voś jak vas ciapier, tolki praktyku na vadzianoj elektrastancyi prachodzić. Jaje niekali da hadaviny dnia naradžeńnia Illiča terminova budavali, jašče jak matka maładaja była. Pierad śmierciu, kali chvareła, usio pakutnica ŭzhadvała, jak siem miesiacaŭ tački z kamieńniem na budoŭli ciahała. Ich tady staršynia prymušaŭ pa zahadu partyi, a jana jak raz ciažarnaja była. Ad taho moža i naradziła našaha starejšaha z takim tvaram, što pop chryscić admoviŭsia.
Treba skazać, vialikaja ŭ nas hidraelektrastancyja, płacina celnaja voziera vady trymaje, kažuć, kali b prarvało, dyk u susiednim rajonie adrazu vosiem tysiač narodu zahinie, nichto i vyratavać nie paśpieje. Voś tolki zaraz nie pracuje, elektryčnasć nie vyrablaje, kažuć nia vyhadna stała, nie pierspektyŭna. Tak, vada praz šluzy sabie ciačje dy j usio. Hladziać tolki, kab u viasnu nie prarvało. U voziery ryby šmat, i to dobra. Praŭda topiacca časta, kožny hod pa niekalki.
Dyk voś, ab čym ja kažu. Pačali tych praktykantaŭ pa kvaterach razmiarkoŭvać kaho kudy, a adnaho nakiravali da toj staroj žančyny. Chata jaje jak raz kala bieraha niedaleka stajała na ŭskrajku miastečka. Svaje kaniešnie, chto viedaje, nikoli b da jaje dzicienka nie adpravili, ale ž toje vykankam razmiarkoŭvaŭ, a tam načalniki ŭsie pryšłyja. Jak u nas, i što ŭ nas – taho nia viedajuć. Im ta što, aby było adčytacca dy hałačku pastavić, što ŭsich praktykantaŭ žyllem zabiaśpiečyli. A choć by j viedali, što jana viedźma, usio roŭna im u hetyja zababony vieryć nie pałožana, viadoma ž – ateisty. Jany tolki ŭ svaje pakazčyki vieruć.
Pryjšoŭ toj chłopiec da jaje. Ničoha jamu adrazu niezvyčajnym nie padałosia, adnoje tolki adčuŭ – ad haspadyni nibyta ziamlej syroj pachnie. A tak babulka, jak babulka. Pačała jana jaho stravami častavać. Tož ničoha niezvyčajnaha, ježa, jak ježa. Bulba, sała, jajki, hryby miž ińšaha.
A jon ta j nia viedaŭ haretnik, što hryb toj zaviecca - miertvym, što źbiraje jana jaho apoŭnačy, kali miesiac sychodzić. Raście hety miertvy hryb u imchu na pavierchni bietonnaj płaciny na scienkach hłybokich kałodziežaŭ, u jakija vada sa šluzaŭ padaje. U hetyje kałodziežy soniečny pramień nikoli nie zaziraje. Jana ŭ ich pa hryby apuskajecca. Čaściakom zdarajecca, kali tapielca nia znojduć, dyk praz niekatory čas, jak sam uspłyvie, byvaje jaho ŭ toj kałodziež vada zanosić. Tam jany zastrajuć. Tady tam ich znachodziuć. A kolki jon u kałodziežy času pralažyć, Boh viedaje. Dyk asabliva vializarnyje tyje hryby na ciełach tapielcaŭ znachodziać, hrybnica na ich pierachodzić, tady hryby na čałaviečynie duža bujnyja rastuć. Z-za hetaha, napeŭna, jaho miertvym hrybam i kličuć. Usie staryje ludzi ŭ nas hety hryb viedajuć, ni ź jakim ińšym nia zbłytajuć, chacia i nia kožny jaho ŭ rukach trymaŭ. I jeści jaho nichto nikoli nie stanie. A moładź dyk taja ŭžo nie tak razbirajecca. Ale ž usio roŭna, nichto jaho ŭ nas nie źbiraje i ratuj boža, kab jeści hety hryb.
Było adnojčy, nia vielmi sumlenny čałaviek, z našych tutejšych, spuściŭsia ŭ kałodziež, naźbiraŭ miertvych hryboŭ dy paviez u horad na kirmašy pradavać. A ŭ ińšych miaścinach miertvy hryb nia viedajuć, tamu jak moža jon i nie raście bolej nidzie, akramia jak u nas na płacinie. Dyk taho niadobraha čałavieka Boh pakaraŭ za toje. U tym ža hodzie chata zhareła, a na nastupny hod adziny syn patanuŭ. Potym znajšli jaho ŭ kałodziežy, ŭsiaho miertvym hrybam parosšaha. A baćka nia vytrymaŭ dy z hora sam z płaciny kinuŭsia i patanuŭ. Dahetul nie znajšli. Ludzi kažuć nie ŭspłyŭ, tamu što hrech vielmi ciažki na dno paciahnuŭ. Uspłyvie tolki tady, kali jamu darujecca, dy nia stolki za samahubstva, kolki za toje, što šmat niavinnych ludziej miertvym hrybam akarmiŭ. Ciapier žonka jaho kožny tydzień papu malicca za jaho zakazvaje, adnak usio adno nie ŭspłyvaje. Vialiki hrech na im!
- Dyk niachaj jana na płacinie ŭ kałodziežy pašukać pasprabuje! – nervova rahatnuŭ z ciemnaha kuta Saniok – kapitan kamandy KVZ fakultetu, chłopiec jaki nikoli nie lubiŭ sumavać.
- Dy cicha ty! Nie cikava, spać idzi, – zatknuli jaho astatnija, bo vielmi ŭžo zachapiła ich strašnaje apaviadańnie staroj i vielmi chaciełasia pačuć, što ž tam było dalej z tym studentam.
- Dzień prachodzie, čas viačery nastaje. A jana, viadoma ž, znoŭku miertvym hrybam častuje, - praciahvała baba Nascia, - Toje ž i na druhi dzień, i na trecci. Student jesć, dziakuje.
- Nu i što z taho, što ludzi hety hryb jeli? Adnaho nie zrazumieju, što drennaha? Pamier chto ad jaho, zachvareŭ, ci što? – nia vytrymaŭ Saniok.
- Nichto nie pamior, - staraja prykmietna pakryŭdziłasia, - ale nielha miertvy hryb nikomu jeści.
- Čamu tady nielha?
- Ad jaho ludzi ińšymi robiacca. Z vyhladu jaki byŭ čałaviek, taki i zastaŭsia, a znutry zusim ińšy ŭžo.
Saniek hučna zarahataŭ na takoje tłumačeńnie. Haspadynia ad hetaha zusim pakryŭdziłasia i zmoŭkła, pačała rychtavacca kłascisia spać.
- Baba Nascia, nu raspaviadzicie, što dalej było? Cikava! – pačali prasić astatnija.
- Dy nu vas k lešamu, niachaj vam vašy baćki–biazbožniki bajuć.
Kolki nie ŭprošvali studenty staruju raspavieści, čym sprava skončyłasia, ničoha pra hetuju historyju ad jaje bolej nie pačuli.

Praz dva dni kala apoŭnačy, dobra pryniaŭšyja miascovaj samahonki, Saniok z Žeńkam, jašče adnym z praktykantaŭ jaki byŭ na kvatery ŭ baby Nasci, išli pa bierazie vodaschovišča, ledź razbirajučy ŭ ciemry darohu. U čornym lusterku pavierchni štučnaha voziera adbivałasia poŭnia. Saniok spatyknuŭsia ab niejki kamień, utrymaŭsia na nahach, tolki vyplasnuŭ emocyi ad niadaŭnich padziejaŭ:
- Tvaju mać! Treba było im usio ž ryły načyścić! Darma ty mianie ŭvioŭ!
- Dy na fiha tabie hetyje trypiernyje? Ty što, ciołak narmalevych nikoli nie bačyŭ? Było b z-za kaho! Čuški kałhasnyje. A na miascovych załupacca, dyk da kanca praktyki nie dažyviem. Jany ž usie tut admarozki.
- Usio ž treba było choć tamu handonu kanapatamu pa chary z’jezdzić!
- Aha, hieroj! Udvajech na siamiora! Chočaš viartajsia, jany jašče tam, ale ja - pas.
- Scyš?
- Chočaš, kab hałavu adbili, idzi. A ja jašče rozum nie straciŭ.
Razmaŭlajučy tak, chłopcy stomlena kročyli napierad. Raptam Saniok spyniŭsia na miescy, zusim zabyŭšysia na chmialnuju ideju ŭziać revanš nad miascovymi.
- Vo. Voś, tut jana žyła, - jon pakazaŭ rukoj na niejkija kučy śmiećcia, što ciamnieli ŭ baku ad darohi.
- Chto? – nie zrazumieŭ Žeńka.
- Taja viedźma. Pamiataješ, babka naša ŭ pieršy viečar raspaviadała.
- A ty adkul viedaješ?
- Ja pytaŭsia potym. Hałoŭny miechanik raskazaŭ. Jon tady jak raz z vojska viarnuŭsia, dobra pamiataje. Miascovyja sabralisia adnojčy, dzviery padpierli dy spalili jaje razam z chataj. Kaho kankretna abvinavacić, tak i nie znajšli. Učastkovy, mahčyma, sam pieršy i padpalvaŭ.
- Achrenieć! Dzikunstva!
- A moža praŭda? – niejak začaravana vymaviŭ Saniek, - Słuchaj, a pajšli zaraz sami pašukajem, lichtaryk nie zhubiŭ?
- Što pašukajem? – naściarožyŭsia Žeńka, bo ŭžo adčuŭ pa hołasie siabra, što ŭ taho ŭ hałavie naradziłasia ideja čarhovaj avantury.
- Hryby tyja. Pahladziem, što za jany. Naźbirajem, babie Nascie zaniasiem, kab pryhytavała, - chitra zaśmiajaŭsia Saniek.
- Zdurnieŭ, ci što? Hadzina nočy! Jakija hryby?! Ty ž sam śmiajaŭsia z hetych bajek.
- Kali jaje spalili, značyć usio ž, napeŭna, było za što. Pajšli, pajšli, nie scy!
Saniok badziora pakročyŭ da płaciny.
- Zakałupaŭ ty, mudak buchoj! – vyłajaŭsia Žeńka, adnak paciahnuŭsia śledam za tavaryšam.
Płacina zmročna i niejak pahrozliva ciamnieła svaim vializarnym bietonnym ciełam. U zichotkim adlustravańni poŭni na pavierchni vadaschovišča było štości złaviesnaje.
- Viedaješ, na jaje budoŭli pracavała šmat zekaŭ – palitzniavolenyja, - skazaŭ Saniok Žeńku, kali toj dahnaŭ jaho.
- Nu i što?
- Kali jany pamirali ad ciažkaj pracy albo ad chvarobaŭ, ich prama tut na miescy i chavli, zalivali bietonam. Tak što, tut poŭna mierćviakoŭ zamuravana, - Saniok niejak chvaravita paśmichnuŭsia.
- Brešyš!
- Tak i jesć! Heta ž – HUŁAH byŭ, tady pry Stalinie mienavita tak usio i rabiłasia. Hetaja płacina trupami napičkanaja kudy bolej, čym Kramloŭskaja sciana ŭrnami z pracham.
Studenty spynilisia. Daleka ŭnizie niahučna šumieła vada, što padała amal z dvaccaci mietrovaj vyšyni.
- A bačyŭ, staraja kałakolnia z vady vytorkvajecca? Vaśka jašče na łodcy spłavać da jaje prapanavaŭ, - praciahvaŭ Saniek.
- Nu?
- Dyk voś, ja daviedaŭsia, tolki tut nasuprać pasiełku try carkvy pad vadoj apynulisia, a ŭsiaho viesak dvaccać zatapili. A pry kožnaj viaskovaj carkvie zaŭsiedy mohiłki byli. Razumieješ? Tut usiudy navokał - sucelnaja mierćviačyna. Što na bierazie, što na dnie. Takoje voś miesca.
- Dy pajšoŭ ty sa svajej mierćviačynaj! Kazać bolej niama pra što? Znajšoŭ temu. Uvohule, pajšli nazad, chałodna tut. Bačyš, niama nijakich hryboŭ.
- Jany tam, - Saniok upeŭniena ŭkazaŭ na čorny pramakutnik kałodziežu.
- Pajšli spać, - u čarhovy raz nastojliva prapanavaŭ jamu siabar.
- Nie, ja chaču ich ubačyć.
- Zaŭtra dniem pryjdziem. Ćviarozy pahladziš.
- Dy na chier jany mnie ćviarozamu?! Mnie zaraz cikava, – zarahataŭ Saniok, - Biary lichtar, śviaci, ja palezu pahladžu.
Jon rašuča pierakinuŭ nahu praz iržavuju mietaličnuju aharodžu.
- Zab’ješsia, mudak, - Žeńka schapiŭ jaho za ruku.
- Śviaci kažu! – Saniok adšturchnuŭ jaho.
Toj, viedajučy ŭpartasć siabra, prymiryŭsia z jaho namieram. Machnuŭ rukoj.
- Leź! Zab’ješsia - chier z taboj!
- Zaŭždy sa mnoj, – praburčeŭ toj, pacichu ssovajučysia ŭniz, namacvajučy nahami aporu.
Saniok pačaŭ aściarožna spuskacca pa sklizkich mietaličnych skobach umacavanych u scienu kałodziežu. Znizu danosiłasia pleskańnie vady. Žeńka śviaciŭ u kałodziež mocnym lichtarom. Jon adčuŭ siabie vielmi niaŭtulna tut siarod nočy, zastaŭšysia ŭ adzinocie na płacinie. Zrabiłasia strašnavata. Chutka hałava siabra stała vyhladać maleńkim miačykam, što matlaŭsia ŭ hłybini bietonnaha kanału. Śviatło lichtara ŭžo drenna dasiahała tudy.
- Nu što, znajšoŭ što-niebudź? – kryknuŭ Žeńka, - Davaj nazad! Chutka batarejki siaduć!
Saniek štości ŭskliknuŭ u adkaz, ale nierazborliva. Chutčej za ŭsie vyłajaŭsia. Zdajecca, pačaŭ padnimacca.
Praz chviliny, jakija zdalisia Žeńku viečnaściu, jon narešcie padniaŭsia navierch, pierabraŭsia praz aharodžu nazad na pavierchniu płaciny.
- Niama tam ni chiera! – rasčaravana paviedamiŭ jon, abcirajučy ruki ab štany, - adzin syry bieton.
Z prykraści jon złosna charknuŭ ŭ kałodziež i prykmietna zasumavaŭ.
- Čort ź imi! Pajšli da chaty, - chutčej paciahnuŭ jaho Žeńka, pakul taho znoŭ nie achapiła praha šukać pryhod na svaju i na jaho hałavu.
- Moža ŭ druhich kałodziežach što josć, - vykazaŭ nadzieju niaŭdały źbiraciel miertvaha hrybu, ale ŭžo biaz usiakaha entuzijazmu, - ich tut jašče siem.
Siabry paviarnulisia, kab iści i raptam abodva razam až adskočyli nazad. Spačatku, napeŭna za jakoja imhnieńnie pierad tym jak ubačyć, jany adčuli mocny niepryjemnyj pach, a potym užo razhledzili zusim pobač u ciemry pryčynu źjaŭleńnia hetaha pachu. Akazałasia, što zzadu da ich niačutna nabliziłasia niejkaja žudasnaja istota: apuchły bielavy tvar, advisłaja nižniaja huba, što ahalała strašennyja niaroŭnyja hniłyja zuby, vočy z zakačanymi kvierchu zrenkami. I pach, mocny ahidny pach.
Z hłotki pačvary vyrvaŭsia niečlenarazdielny chryp: “Ya-a-Ya-a-Ya-a-a!”.
Chłopcy taksama zaraŭli na ŭsiu moc ad žachu dy niečakanaści. Vyradak, šyroka rasstaviŭšy ruki ŭ baki, kročyŭ na ich. Apamiataŭšysia, jany kinulisia na ŭcieki.

Jak apynulisia kala chaty baby Nasci, napeŭna, nie paśpieli zaŭvažyć sami. Pahoni, zdajecca, nie było. Tolki ŭvaliŭšysia ŭ siency pieraviali duch.
- Ty bačyŭ toje ž, što i ja? Što heta było? Ja ledź nie abassaŭsia! – pieramiažajučy słovy ciažkim dychańniem, vymaviŭ Žeńka.
- A chier jaho viedaje. Moža toj tapielec? Usie roŭna, kruta! - Saniok chacia j byŭ napužany nie mieńš za svajho siabra, ale vočy jaho niejak zadavolena dy viesieła bliščeli, choć jakaja pryhoda zdaryłasia, - Davaj pa hłytku, nervovuju sistemu treba supakoić.
Spustošanaja plaška palacieła za dzviery. Studenty pajšli ŭ svoj pakoj kłaścisia spać, ale son nie pryjšoŭ da ich da samoha śvitanku, nie dapamahła i samhonka.

Rankam usio vyśvietliłasia. Žudasnaja istota sama źjaviłasia na padvorku baby Nasci. Pry soniečnym śviatle jana vyhladała ŭžo nie tak žudasna, jak nočču, chutčej žałasna. Heta byŭ chvory na hałavu starejšy babin brat, toj samy jakoha ŭ dziacinstvie admoviŭsia chryscić pop. Jon ličyŭ, što pracŭje vartaŭnikom na płacinie i staranna vykonvaŭ svoj adkazny abaviazak. Płacina była jaho žycciom. Na jaje budoŭli jon byŭ začaty, tam ža na budoŭli naradziŭsia, pastaleŭ na jej, usie hady jaje isnavańnia pravodziŭ tut amal što ŭvieś svoj čas pry lubym nadvor’i i, chutčej za ŭsie, na jej ža pavinien byŭ i kali-niebudź sustrenuć svaju apošniuju hadzinu.

X

Praz dva tydni paśla načnoj pryhody na płacinie, kali bolšaja častka vytvorčaj praktyki była za plačyma, Saniok pa darozie z pracy zajšoŭ u miascovuju kramu. Jak zvyčajna, uziać plašku dy čaho-niebudź na viačeru. Na vočy trapiłasia kučka pakietaŭ u vuhałku skryni z marožanym, na jakija raniej nie źviartaŭ uvahi.
- A heta što ŭ vas? – zacikaviŭsia jon.
- Šampińjony. Hryby zamarožanyje. Z Polščy, - adryvista, vytrymlivajučy paŭzy pamiž słovami, z niejkim niezrazumiełym vyklikam u hołasie, adkazała pradaŭščyca i dadała, ci to z kryŭdaj, ci to z pahardaj da ziemlakoŭ, - Amal paŭhady, jak zaviezli. Dobra, termin zachoŭvańnia doŭhi. Nichto nie biare. Ježy... takoj... u nas tut... nichto nia viedaje.
Toje, što jana takuju ježu viedaje, napeŭna, pavinna było vyhadna adroznivać jaje ŭ vačoch haradskoha studenta ad bolšaści miascovych žycharoŭ. Niezvyčajnyje intanacyi ŭ hołasie prymusili jaho zirnuć na jaje nie jak na pradaŭščycu, a jak na žančynu. Saniok padumaŭ, što jašče nie staraja pradaŭščyca nie suprać paznajemicca ź im bližej. Možna było b praciahnuć hutarku ab charčovych praduktach dy terminach ich zachoŭvańnia, dy potym pierajści na jakije ińšyje, ciaplejšyja temy, usio roŭna pakupnikoŭ niama i jana tut sumuje. Ale raptam jaho zachapiła zusim ińšaja dumka. Heta zaraz padałosia kudy cikaviejšym, a pradaŭščyca adsiul nikudy nie źniknie i ŭ nastupnyja dni.
- Dajcie adzin pakiet.
- Nu dzie jaho čerci nosiać! Na suchuju nia jdzie! – pačynali złavacca chłopcy ŭ čakańni Sańka z plaškaj, bo jaho čarha była brać.
Dzviery adčynilisia. Dačakalisia.
- Nu narešcie! – uzradvaŭsia Žeńka.
Saniok abvioŭ usich prysutnych pozirkam, pa jakomu jany zrazumieli, što jon znoŭku niešta zadumaŭ. Jon uračysta abvieściŭ:
- Siońnia ŭ nas delikatesny zakuson! – i kinuŭ na stoł pakiet z šampińjonami, - A babka dzie?
- Da svajačanicy pajšła, kazała pozna vierniecca.
- Voś i dobra! Zaraz hrybočki advarym, pasmažym, budzie jej siurpryz.
Saniok paśmichaŭsia ŭ pradčuvańni ŭdałaha žartu.

Baba Nascia, jak i abiacała, viarnułasia pozna. Ale kvartyranty jaje čakali. Jak zaŭždy, krychu pjanyja, viasiołyja, siadzieli za stałom.
- Voś, baba Nascia, pačastujciesia hrybočkami! Bačyli takija kali-niebudź?
Jana zirnuła na stoł, na patelniu z šampińjonami, na studentaŭ, što ŭplatali ich. Tvar jaje źmianiŭsia, byccam skamianieŭ.
- Dzia.., - hołas nadłamiŭsia, - dziakuj, synočki, ale nie, nie budu...
Jana paviarnułasia i pajšła da sabie na niahnutkich nahach. Kali začyniła dzviery, u pakoi vybuchnuŭ družny rohat kvartyrantaŭ.
Usiu noč baba Nascia maliłasia i płakała, płakała i maliłasia. Za hadzinu da śvitańnia jana pierachrysciłasia na ikonu apošni raz, ŭziała siakieru i zasiekła ŭsich śpiačych studentaŭ.

XI

Pink Floyd, 1987 hod
Čutna, jak skrypiać viosły va ŭklučynach. Redkija kropli padajuć ź ich nazad u vadu. Imhniennaja strata rozumu ...

XII

Облик твой грешен,
Как и мечты – на бред похожи.
гр. «Фронт»

- Ščotka pavinna być nie vielmi žorstkaja i ŭ toj ža čas dastatkova tryvałaja, - złosna pieradražniŭ padletak, što ŭsim svaim vyhladam adpaviadaŭ paniaćciu “ciažki padletak”, - Ty honiš, suka-doktar! Ty honiš!
Stary stamatołah prakulhaŭ da vakna. Paciahnuŭsia, chrustanuŭ palcami. Promni sonca prabivalisia skroź klinapadobnuju barodku lekara, padsviečvajučy kraja miefistofielskaha profilu. Jon rezka paviarnuŭsia da “pacyjenta”.
- Za ŭsiu praktyku tolki adziny pamier u mianie ŭ kresle. Zaraz ty vielmi nahadaŭ mnie jaho.
- Ty honiš, suka, ty honiš! - sciaŭšy zuby, sa ščyraj nianaviściu prachrypieŭ pacyjent, i znoŭ zrabiŭ sprobu asvabadzić ruki, što byli prysciohnutyja da kresła skuranymi ramianiami.
Ale ramiani trymali ŭ svaich abdymkach ruki, nohi j cieła mocna. Sa ŭčorašnieha dnia skura paśpieła dobra padsochnuć i ciapier jašče krapčej ściskała jaho. Jak jon, trynaccaci hadovy padletak, apynuŭsia tut na šasnaccatym paviersie, u numary “luks” piacizorkavaha hatelu, z ciemnašerym dyvanovym pakryćciem na padłozie, u hetym stamatalahičnym kresle, nieviadoma kim i navošta tut pastaŭlenym, jon zusim nie pamiatavaŭ. Apošniaja, što paśpieŭ zafiksavać mozh pierad asfikcyjaj, heta niečakanaje padzieńnie, kali chutka bieh pa školnym dvary i ŭciek by, jak zaŭsiedy, ale, napeŭna, niejkaja kurva z adnaklasnikaŭ padstaviŭ nahu, a potym jaho nakryła sietka, jakoj łoviać badziažnych sabakaŭ i jaho schapili ludzi ŭ kamuflažy z žałobnymi paviazkami na rukavach, čyrvonymi z čornymi krajami - z takimi členy ŭrada zvyčajna razvitvajucca z kim-niebudź sa svaich. Zaraz, ačuniaŭšy paśla praciahłaha kisłarodnaha haładańnia, jon užo dakładna nia viedaŭ, nie adčuvaŭ, padletak jon, albo sabaka. Tolki mocnuju nianavisć vyklikaŭ hety stamatołah. Užo hadzinu jon kazaŭ tut aby što, ale słovy byli zrazumiełymia. Napeŭna heta i vyklikała nianavisć. Mienavita sami słovy, a nie ich sens dy vidavočnaja varožasć i niadobryja namiery ŭrača. Padletak adčuvaŭ, što kali b pierastaŭ razumieć słovy lekara i ludskuju movu ŭvohule, tady b jaho heta zusim nie kranała. Jon bačyŭ, što ŭrač pryhataŭlaje niejkije pryłady, bliskučy instrument, žudasnaha vyhladu abcuhi. Usio heta było chutčej prystasavańniami dla katavańnia, čym dla lačeńnia, a tak jano j było na samoj spravie, i pryznačałasia kaniešnie dla jaho. Doktar kazaŭ usio bolš pahrozlivyja słovy. Adnak heta zusim nie chvalavała. Padletak nie sumniavaŭsia, što jak tolki stamatołah-sadyst nablizicca, jon zdoleje schapić jaho zubami za ruku, albo za hłotku i rvanie tak, što z mańjaka ŭ biełym chałacie za čverć chviliny vyskačyć usia kroŭ. Nohi jaho raz’jeducca ŭ roznyja baki, jon padśliźniecca i ŭpadzie ŭ łužynu z ułasnaje kryvi, dzie budzie dryhacca ŭ pieradśmiarotnaj ahonii. A jon - pieramožca budzie vielična nazirać za hetym z kresła, jak z tronu, i zajdziecca var’jackim śmiecham, kali vorah skanaje.
U nastupnuju chvilinu mienavita tak usio i adbyłosia.

XIII

Leta 2006 hodu ad naradžeńnia Zbaviciela padyjšoŭ ja z vialikaj racciu da horadu Miensku i staŭ ad jaho na adlehłaści paleta strały. Dasłaŭ napierad viastunoŭ, kab daniesli nastupnaje – Hello, I Worm BrainShit MMLR (Make Momentary Lapse Of Reason), ja źjaviŭsia na śviet za sorak dzion da zakančeńnia vajny ŭ V’jatnamie, tryccać try hady tamu, dahetul praciahvaŭsia moj inkubacyjny pieryjad, jaki zaraz skončyŭsia, niama ŭ mianie ani litaści, ani škadavańniaŭ, raspaŭsiudžvajusia pavietrana-kropielnym šlacham, razam z ježaj žyvielnaha j raślinnaha pachodžańnia, z vadoj dy soniečnymi promniami, pieradajusia ad maci da dziciaci, z eletryčnym tokam dy radyjochvalami, pry vypadkovych j nievypadkovych połavych stasunkach, siabroŭskich i nia vielmi pacałunkach, rukapaciskańni, a asabliva - pry śviatym pryčaści dy pozirku drennym vokam, tamu niama ad mianie anijakaha paratunku, AKRAMIa JaK KARYSTACCA AHULNYM ŠPRYCAM.

XIV

- Tabie, sučkie, jašče śmiešna?! Śmiešna? Tak, mianie sapraŭdy kličuć Pafnucij! Chočaš paśmiajacca z hetaha? – pytaŭsia jon, praciahvajučy źbivać padkavanymi žalezam botami ležačaha, - Nu davaj, pasprabuj, davaj śmiejsia! Pidaras!
Adnak tomu było nie da śmiechu. Jon chrypła dychaŭ, rasprascieršysia na padłozie, pacichŭ spłyvaŭ kryvioj. Ludzi, što vychodzili z budynku ofisu, hrebliva pierastupali ležačaje cieła, kab nie zamarać abutak. Prabiahajučyja klerki pahardliva morščylisia i kidali na chadu abraźlivaja: “Słabak!”. Było zrazumieła, što bolej jamu tut nie pracavać.
Ale źbity nia čuŭ słovaŭ abrazy. Jon valaŭsia prama na ŭvachodzie, na parozie, zaminajučy šklanym dzvieram na fotaelementach začyniacca. Svaim stanoviščam jon pryciahnuŭ uvahu hurtka ińšaziemcaŭ-biznesoŭcaŭ, što vyjšli z liftu. Jany pacikavilisia ŭ svajho supravadžajučaha, nakont pabačanaha. Pierakładčyk patłumačyŭ – heta prosty čałaviek vyličyŭ i złaviŭ hniusnaha spamiera i pakaraŭ jaho, zhodna narodnaj tradycyi.
- Hladžu, ty bolej nie chočaš prapanavać mnie vyvučacca anhielskaj movy? – narešcie pieravieŭ duch narodny msciŭca, kazaŭšy ciapier užo zusim miralubiva, - Voś i dobra, tak ta jano lepiej!
Jon paviarnuŭsia, kab iści z pačućciem vykananaha abaviazku. Raptam na jaho nalacieŭ vybiehšy z budynku junak. Na tvary jaho była kroŭ. Jon ašaleła pieravieŭ pozirk sa źbitaha spamiera na jaho kryŭdziciela. Potym chacieŭ štości skazać, ale zapnuŭsia, u rocie niešta zaminała. Badziera vyplunuŭ, heta byli reštki płoci sadysta-stamatołaha, što pazastravali miž zuboŭ, abcier tvar rukavom. Asvabadziŭšy rot, narešcie, radasna amal vykryknuŭ:
- Brat, vitaju ciabie!
- Ty..., adkul ty..., – razhubiŭsia toj ad niečakanaści, - było pradkazańnie, ale ja nie čakaŭ, nie spadziavaŭsia spatkać ciabie hetak chutka.
- Tak! I ja, i ja nie čakaŭ! Ale ž adbyłosia! Nie daremna vychodzić mianie skrali sa škoły!
- Adnak, my pavinny prad’javić dokazy adno adnamu, - schamianuŭsia starejšy, i adrazu ž zrabiŭsia vielmi sur’jeznym.
- Tak, kaniešnie, kaniešnie! Zaraz.
Junak paśpiešliva rasšpiliŭ ramień, pačaŭ sciahvać z sabie štany razam sa spodnim. Pafnucij, jaki źbiŭ spamiera, moŭčki, zasiarodžana zrabiŭ toje samaje. U abodvuch pamieram na ŭvieś zad byli zrobleny adnolkavyja tatuiroŭki ŭ vyhladzie hieahrafičnaj mapy śvietu, kontury maciarykoŭ byli naniesieny na jahadzicach adpaviedna ŭschodniamu i zachodniamu paŭšar’jam. Jany prademanstravali hety dokaz adno adnamu.
- Bratan! Ja zaŭždy mienavita takim ciabie i ŭjaŭlaŭ!
Jany kinulisia ŭ abdymki. Pry hetym štany ź ich zusim spali. Ale na hetuju drobiaź jany ŭžo nie zvažali.
Nasuprać ich na vulicy pačaŭ stvaracca aŭtamabilny zator. Minaki spynialisia, z niepadrobnym zdziŭleńniem ahladajučysia na ich. Navat źbity spamier zacikaŭlena pryŭzniaŭ hałavu z kryvavaj łužyny i ŭstaviŭsia na ich cełym vokam.
Ińšaznmcy, što nazirali hetuju scenu, ciapier zdzivilisia jašče macniej i napieraboj patrabavali ad pierakładčyka tłumačeńniaŭ. Adnak jon, nibyta zusim zabyŭsia na ich, hladzieŭ, jak začaravany na bratoŭ, byccam ŭsio astatniaje ŭ hety momant pierastała dla jaho isnavać. Jon pajšoŭ ad hurtka ińšaziemcaŭ da bratoŭ. Nabliziŭsia. Było bačna, što pierakładčyk vielmi chvalujecca. Nie kažučy ni słova, jon chutka zahaliŭ zad pierad bratami. U jaho była vykałata takaja ž samia tatuiroŭka.
Ślezy ščaścia palilisia z troch par vačej.

Pakłanieńnie ahniu vymušaje spaviadać nieciarpimasć.

XV

Vieda zrazumieła, što spać siońnia ŭsio roŭna nie atrymajecca. Da taho ž nakopleny hnieŭ žadaŭ niejkaha vyjścia. Kab supakoicca, vyrašyła prajścisia. Spuściłasia pa ciemnaj leśvicy, pastajała la domu, razvažajučy, u jaki bok pajści. U rešcie rešt vyrašyła, što ŭsio adno ŭ jaki. Chutka apynułasia na vulicy, dzie i ŭdzień zvyčajna było niešmatludna.
Davoli doŭhaja vulica znachodziłasia faktyčna ŭ centry horadu, adnak u pramysłovaj zonie, tamu da centralnaha praśpiektu z kramami, kafe, pryhožymi fasadami budynkaŭ i mnostvam minakoŭ jej było jašče vielmi i vielmi daleka. Jej vypaŭ ińšy les. Pa pravamu boku ciahnułasia biaskoncaja bietonnaja aharodža fabryčnych składoŭ. Pa levamu – pustka, za jakoj prachodziła čyhunka.
Było piać hadzin ranicy, usio navokał patanuła ŭ tumanie. Za sotniu mietraŭ abrysy aharodžy raspłyvalisia. Vieda niekaha zaŭvažyła na vulicy pierad saboj.
Praz kolki krokaŭ jana paznała ŭ šeraj postaci, što kulhała napieradzie, staroha vyčvarenca z tramvaju. Nieviadoma dzie jon badziaŭsia ŭsiu noč, mahčyma niejak paskudna ciešyŭ svoj chvory rozum. Sabački pry im nie było.
Vieda adčuła, jak u jej uzdymajecca chvala nianaviści, niastrymnaje pačućcie prahi pomsty. Jana jašče nie asensavała, što kankretna źbirajecca zrabić, mahčyma, dahnać i nadavać jamu pa hałavie abcasam ci jašče što, ale adno było zrazumieła, ciapier prosta tak jaho nie adpuścić. Jon spaŭna adkaža za svaje paskudstva. U toj ža momant nastaŭnik muzyki azirnuŭsia, vierahodna, pačuŭšy jaje kroki. Jon adrazu paznaŭ Viedu i zakulhaŭ chutčej, byccam chvala nianaviści, jakaja ŭzniałasia ŭ jaje dušy, vyplesnułasia, dakatiłasia da jaho i šturchnuła ŭ plečy. Dziaŭčyna taksama paskoryła kroki.
Nastaŭnik azirnuŭsia jašče niekalki razoŭ i amal što pabieh. “Napužaŭsia, svołač?! – zrazumieła Vieda, - značyć viedaješ, što vinavaty!”. I, paddaŭšysia instynktu praśledvańnia, pabiehła za im. Zrazumieŭšy, što vyradak, jaje vielmi baicca, bo moža ŭžo kałacili za padobnyja vychadki raniej nieadnojčy, jana adčuła svaju absalutnuju pieravahu nad im u hetuju chvilinu.
Ciapier jany abodva biehli. Pašarpanaja fabryčnaja aharodža ŭsio nie kančałasia, adlehłasć pamiž imi imkliva skaračałasia. Staromu vyčvarencu nie ŭjści. I nichto nie vyratuje ad raspravy, nie dapamoža na hetaj pustynnaj vulicy.
Vieda ŭ zachapleńni ad pahoni, niečakana dla samoj sabie, na ŭsiu moc lehkich vydała hučny bajavy klič. U im było niešta žachlivaje, niešta dzikaje ad pieršabytnych časov. Tak jana nikoli ŭ žyćci nie kryčała. Niejkaja častka jaje navat zdziviłasia, čaho heta jana kryčyć tak, i što jana tut u hety čas, uvohule, robić. Nu dahonić, a dalej?
Zaraz ža ŭ adkaz pačułasia žałasnaje vieraščańnie ŭciekača. Hetyja huki kančatkova akreślili raskład stanovišča, vyznačyli chto tut vykonvaje rolu achviary, achoplenaj smiarotnym adčajem. A Vieda adčuvała sabie svabodnaj, lehkaj, mocnaj, niepieramožnaj. Hetaje vieraščańnie tolki nadała jej rašučaści, upeŭnienaści va ŭłasnaj praŭdzie.
Voś jon, hniusny vyradak, užo amal pierad jej: staranna kulhaje, ratujecca. Płašč na sutułych plačach źbiŭsia na adzin bok. Ahidnaja bajazlivaja žyvieła.
Stary, što bieh užo z apošnich siłaŭ, spatyknuŭsia, ledź utrymaŭsia na nahach. Ciažka pryvaliŭsia spinoj da aharodžy, prahna chapajučy pavietra. U try skački Vieda dahanła jaho. Pry jaje nabližeńni vočy jaho akruhlilisia ad vialikaha žachu.
Dziaŭčynie stała zrazumieła, što za ŭvieś čas pahoni, jon ni na imhnieńnie nia sumniavaŭsia, što jana jaho zab’je. Navat pryŭzniaŭ dryžačyja ruki zasłaniajučysia, baroniačy tvar. Ad hetaha jana krychu razhubiłasia. Dahnała, voś jano “dalej”. A što ciapier? Udaryć? Jak tolki pramilhnuli hetyje dumki, pačućcie nianaviści rezka pajšło na spad. Zdajecca, jano zadavoliłasia pracesam samoj pahoni, a hety žałasny typ akazaŭsia zusim nia varty jaje nianaviści. Adnak tut usio vyrašyłasia samo pa sabie.
Kali vačam staroha stała ŭžo niama kudy dalej akruhlacca ad žachu, jon sa stohnam schapiŭsia za serca i pavolna asieŭ na ziamlu pad aharodžaj. Hałava adkinułasia na bok, vočy zakacilisia. Jon bolej nie dychaŭ.
Vieda aščadna patykała cieła nahoj u bok. “Sapraŭdy, pamier!”. Azirnułasia. Adna na vulicy. U tumanie. Pobač z trupam.

Pakłanieńnie ahniu – nie chvaroba.
Pakłanieńnie ahniu vymušaje spaviadać nieciarpimasć.

XVI

Śmiech tupoha.
Viečnasć.

Seks z kalekaj.

Viečnasć.

Trupy. Nabožnasć.

Nabožnasć, trupy.

Kinuć bombu ŭ natoŭp.

XVII

- Što heta śmiardzić? – chłopiec zabojca sadysta-stamatołaha hrebliva pavieŭ nosam u bok brata-pierakładčyka, - U ciabie ŭ kišeni niešta zdochła.
- Vy ž sami, padły, učora mianie abassali! – pakryŭdžana raznyŭsia toj.
Ciapier, pa prašeści troch dzion, jon užo ščyra nienavidzieŭ svaich znojdzienych bratoŭ za toje, jak jany abychodzilisia ź im. Ale ž abaviazak i śviaščenny zapaviet rodu prymušali jaho ciarpieć i być razam ź imi, znosić ad ich abrazu j hańbu. A abodva braty sapraŭdy byli ludźmi davoli hrubymi j žorstkimi.
- Dyk vymyjsia! – brat, što źbiŭ spamiera, daŭ mocnaha pinka pad zad pierakładčyku, ad jakoha toj palacieŭ u brudnuju łužynu, - Vuń, u kanavie poŭna vady!
- Śmiardziučy bisiek! – z ahidaj plunuŭ na jaho małodšy brat.
- Ja nie bisiek! – nervova zaviščeŭ toj, rydajučym hołasam.
- Tvaja mianuška - Bisiek, tamu, što ty j jesć śmiardziučy bisiek! – zarahataŭ małodšy, - Vy ŭsie, jak adziny, intelihienty sranyja - bisieki!
- Chutčej, bydła! – zaroŭ va ŭsiu hłotku na niebaraku druhi brat, jakoha, akramia žartaŭ, klikali Pafnucijam, - Sieńnia my pavinny znajści našuju maci. Ja adčuvaju, jana niedzie pobač. Ci ty źbiraješsia źjavicca pierad jej niamytym śmiardziučym bydłam?!
Pierakładčyk taropka padchapiŭsia, bo viedaŭ ciažkasć jaho kułakoŭ, i pabieh da kanavy, što ciahnułasia ŭzdoŭž čyhunki, kab pamycca. Vada vyhladała adnosna čystaj. Kali jon pačaŭ pałaskać u jej svoj pinžak, pa čyhunkie zahrukatali koły ciahnika. Niešta prymusiła jaho ŭzniać vočy. U vaknie imkliva pramilhnuŭšaha mižnarodnaha vahonu zaŭvažyŭ tych samych ińšaziemcaŭ, jakich niadaŭna supravadžaŭ. Jany na niejkaje imhnieńnie sustrelisia pozirkami. Ińšaziemcy paznali jaho. Jon paśpieŭ zaŭvažyć vyraz mocnaha zdziŭleńnia, što naradziŭsia na ich tvarach. Vahon pakaciŭsia dalej.
Pierakładčyk asensavaŭ, što viartańnia da raniejšaha žyćcia niama. Respektabielnaja praca, stylna apranutyja siabroŭki, raniejšaje koła znosinaŭ – usio zastałosia ŭ minułym. Hady vučoby ŭ “iniazie” byli marna patračany. Ale škadavańniaŭ jon nie adčuvaŭ. Apošnija try dni nibyta raspluščyli jamu vočy na sapraŭdnuju sutnasć rečaŭ. Jon zrazumieŭ, što papiaredniaje žyćcie było nie sapraŭdnym, za vyklučeńniem taho momantu, kali jamu ŭ dziacinstvie zrabili tatuiroŭku na jahadzicach. Sapraŭdnaj metaj žyćcia zastałosia vykanańnie zapavietu rodu. I ničoha, što braty akazalisia takimi vyradkami. Heta ŭsiaho tolki niepryjemnaja drobiaź.
- Hej, bisiek, ty što tam zasnuŭ, kurva?! Chopić dračyć!
- Ruchajsia chutčej, bydła niedaroblenaje!
Klikali braty. Treba było śpiašacca na sustreču z maci.

Vieda znoŭ azirnułasia. Razhledziła ŭ tumanie try postaci. Jany nabližalisia da jaje. Zapracavała dumka: “Uciakać? Pozna. Ubačyli. Kali što, skažu išła mima, a jon tut lažyć. U rešcie rešt jon ža sam pamier”. Vyrašyła ćvierda prytrymlivacca hetkaj viersyi zdareńnia.
Padyjšli troje mužčyn. Na zdziŭleńnie nie źviarnuli na trup anijakaje ŭvahi. Byccam jaho j nie isnavała. Utroch va ŭsie vočy hladzieli tolki na jaje. Vyhlad niejki dziŭnavata-prydurkavaty. “Moža hvałtaŭniki? Psichi?”. Chacia nažnicy, jak zaŭždy, byli pry jej, Vieda razhubiłasia. Navat napužałasia. Nie čakała hetkaj sustrečy. Nie była padrychtavana. Sa śmierciu staroha vyčvarenca źnik jaje bajavy nastroj.
Nieznajemcy hłupa ŭśmichalisia i hladzieli na jaje z zamiłavańniem. Samy zdaravienny ź ich praciahnuŭ ruki i, pakłaniŭšysia, uźniesła vymaviŭ:
- Maci, heta my. My znajšli ciabie!
Vieda zrabiła krok nazad. “Točna psichi!”. Paškadavała, što nie ŭciakła.
- Maci, ty nie paznaješ nas? – razhublena spytaŭ zdaraviak, pa vyhladu jaje adnahodka, i paŭtaryŭ z malboj, - Heta ž my. My znajšli ciabie.
Astatnija “synki”, maładziejšyja za “maci” ŭsiaho moža na niekalki hod, pieravodzili zacikaŭlenyja pozirki to na starejšaha to na jaje.
- Ja razumieju, heta niečakanasć. Heta zaŭždy adbyvajecca niečakana. Z kožnym z nas heta adbyłosia niečakana, - praciahvaŭ toj svaje tryznieńnie, - Ale ž ty nie vypadkova tut apynułasia! U žyćci niama ničoha vypadkovaha! Zaraz, zaraz my prad’javim dokazy! Maci, heta my! Zaraz... Zapaviet rodu... Jak naležyć...
Jon paviarnuŭsia i pačaŭ ściahvać štany. Złosnym šeptam zahadaŭ rabić toje samaje bratam. Vieda pačuła, jak mieńšy praburčeŭ:
- Škada, što jana maci, a to b ja jaje samuju nahnuŭ z zadavalnieńniem.
“Var’jaty” – zrazumieła jana. Adnak, ad ubačanaha ŭ nastupny momant jej mižvoli zrabiłasia śmiešna. U kožnaha - na hołaj srakie pa hłobusu.
Dla adnoha ranku emocyjaŭ było ŭžo zanadta.
- Nu, maci, pryznała? Heta ž my! – azirnuŭsia “starejšy synok”.
Paśla hetaj kłaŭnady Vieda čamuści zusim pierastała ich bajacca. Pobač na rosnaj travie astyvaŭ zahnany jej da śmierci dzied, pierad jej nachiliŭšysia z hołymi zadami pasiarod vulicy stajali try mužyka i čakali, kab jana nazvała ich synami. Stracić rozum!
- Dy pajšli vy na chier! – niečakana žorstka adkazała jana, jak chlestanuŭšy bizunom, paviarnułasia i pajšła preč.
Starejšy ŭstrapianuŭsia, razhublena pašukaŭ vačyma, narešcie ŭbačyŭ trup pad aharodžaj, uzradavaŭsia, zakryčaŭ naŭzdahon z adčajem:
- Maci! Maci! Ty ž pryniesła achviaru! Heta miesca śviaščenna! My sustrelisia tut! Pryznaj nas! My tvaje dzieci! Vykanaj zapaviet rodu! My išli da ciabie stolki hod!
Vieda chutka kročyła, nie azirajučysia, paŭtarała: “Na chier! Pajšli ŭsie na chier!”. Na tvary jaje hulała złaviesnaja ŭśmieška.
- Kazioł! Pidar hnojny! Jana nam nie maci! Ty padmanuŭ, schłusiŭ! – małodšy kinuŭsia bicca da starejšaha.
Toj sustreŭ jaho ŭdaram kułaka ŭ zuby. Padletak apynuŭsia na ziamli.
- Pahladzi, suka! – strašna zakryčaŭ starejšy, - Jana pryniesła achviaru! Heta što, žart pa tvojmu?!
Ale trup staroha vidać padaŭsia tamu nie dastatkova značnym arhumentam. Jon sprytna ŭskočyŭ i znoŭ kinuŭsia ŭ bojku. Braty sčapilisia i rykajučy pakacilisia pa ziamli. Kali ŭ niejki momant małodšy akazaŭsia źvierchu, pakazvajučy na trup staroha, isteryčna zakryčaŭ, raniajučy pienu z vusnaŭ, byłomu pierakładčyku, jaki napužana naziraŭ za ŭsim hetym:
- Trachaj padal! Chutka! Inakš zab’ju! Tra-a-chr-r-r..
- Nia śmiej! – nadryŭna zaroŭ u svaju čarhu starejšy, padmiaŭšy voraha, navalvajučysia i ściskajučy rukami bratavu hłotku, ad čaho kryki taho pieratvarylisia ŭ chrypieńnie.
Były pierakładčyk i nie źbiraŭsia. Jon bajazliva adychodziŭ ad ich zadam, potym paviarnuŭsia i pabieh dahaniać Viedu. Kali paraŭniaŭsia ź jej, źviarnuŭsia dryžačym hołasam, zabiahajučy zboku dy zahladajučy ŭ vočy:
- Ja vielmi vybačajusia! Ale prašu vas, pasłuchajcie, pasłuchajcie, heta vielmi važna dla nas. Dla nas usich i vas u tym liku. Tak usio niejak skłałasia, tak vyjšła... Mahčyma maje miesca prykraje nieparazumieńnie, ale ž nielha admaŭlać mahčymaści..., ińšymi słovami, ja chaču skazać, što isnuje vialikaja vierahodnasć taho, što ŭ niejkim sensie vy sapraŭdy, mahli b akazacca, ja razumieju, heta padascca davoli niezvyčajnym i pry peŭnych abstavinach..., ale vy, na samoj spravie, mahli b akazacca našaj maci. Mahčyma navat nie ŭ bijalahičnym sensie, a tak by mović... Ja vas razumieju, mnie samomu ciažka heta ŭjavić. Ale pa ŭsich prykmietach..., sumnieńniaŭ nie moža być. Da taho ž hety niabožčyk tam...
Vieda rezka spyniłasia, pahladzieła na jaho. Itelihientny “synok” zmoŭk. Staić u mokrym brudnym adzieńni, jakoje niekali było kasciumam, štany na kalenach parvanyja, pad vokam siniak, kałocicca, dryžyć, na vačach ślezy, hladzić z nadziejaj, čakaje adkazu.
- Pajšoŭ ty na chier!

XVIII

- ... A jašče raspaviadajuć, žyła tut niekali ŭ nas pa susiedstvu babka. Babka, jak babka, zusim zvyčajnaja. Makraŭnaj klikali. Nichto j nie zdahadvaŭsia, što viedźma. A potym daviedalisia, jak jana ŭnučku svaju biarozavym sokam paiła dy znajomych častavała.
- Sokam? I što z taho?
- A toje, što biarozki tyja, z jakich jana sok źbirała, na mohiłkach raśli. Soki svaje karaniami z pamierłych ciahnuli. Voś jana tymi trupnymi sokami i apojvała.
- A jak daviedalisia?
- Ubačyli vypadkova na kładach banki na biarozkach prymacavanyja. Zdzivilisia, prasačyli. Ažno – jana ŭviečaru pa ich źjaviłasia!
- Na što ž jana heta rabiła?
- A chalera jaje viedaje. Napeŭna ž, kab ludziam błahoje zrabić, kab jakuju porču navieści.
- I što, navat unučcy svajej?
- Heta jana jaje takim čynam rychtavała, kab taksama viedźmaj zrabić. Heta ž u ich pieradajecca pa žanočaj linii ad pakaleńnia da pakaleńnia...

XIX

“Ale ž, davoli času prajšło ad pačatku ranišniaj prahułki. Sieńnia pracoŭny dzień. Dzie ŭsie? Dzie ludzi? Čamu nichto nia śpiašajecca na pracu? Moža ja splu?” - Vieda hladzieła navokał i zdziŭlałasia. Na pierakryžavańni była charčovaja krama. Zdajecca, ŭžo adčyniłasia. Zajšła ŭ kramu. Tam jej ničoha nie było patrebna, zajšła vyklučna dziela taho, kab narešcie ŭbačyć ludziej.
Akramia tłustaj handlarki ŭ kramie nikoha nie było. Na palicach taksama tavaraŭ nie bahata - tolki šerahi słoikaŭ z kanservavanym biarozavym sokam dy ŭ chaładzilniku – pakiety z hrybami šampińjonami. Kinułasia ŭ vočy admietnaja detal: u pradaŭščycy ŭ rocie ŭsie zuby załatyja. Taja zapytalna i niejak skieptyčna hladzieła na jaje.
- A što, bolej niama ničoha? – spytała dziaŭčyna, - Chleba, naprykład, cukierak...
- Niama. Bo jeści niama kamu, - adkazała pradaŭščyca i vytrymała doŭhuju paŭzu, praciahvajučy skieptyčna i z žalem hladzieć na jaje, - Ech, dola naša babja! Na voś, daražeńkaja, ukalisia. Mnie ŭčora pa błatu dobryja ludzi dali.
Praciahnuła brudny adnarazovy špryc. Vieda aščadna pryniała jaho ŭ dałoń.
- Dyk jon ža pusty!
- Nie maje značeńnia. Prosta ŭkalisia i pieradaj ińšamu. Pastarajsia ŭ vienu patrapić, a zrešty, nie maje značeńnia, aby ŭkałocca. Kažuć ratuje.
- Ad čaho?
- A chren jaho viedaje. Kažuć niejkaja chvaroba, virus. Bačyš, u horadzie niama nikoha. Usich pakasiła. Ja na pracu z usiej kramy adna druhi dzień vychadžu. Staju voś i pakupnikoŭ anivodnaha.
- Dzie ž jany ŭsie? Pamierli?
- Dy nie. U asnoŭnym pa damach siadziać. Bajacca.
- Čaho?
- Usiaho. Adno adnaho dy kožny sam sabie.
- Jak ža jon ratuje, kali pusty?
- Ja tak, daražeńkaja, miarkuju, što tut nia ŭ lekach sprava, a prosta treba strach pierasilić. Nia viedaju, karaciej. Ale kažuć, ratuje.
Vieda abcierła ihołku palcami i, krychu pavahaŭšysia, jak umieła, ukałoła sabie ŭ ruku. Vyjšła troški baluča, navat cichieńka vojknuła.
Tut u kramu, ledźvie čutna začyniŭšy za saboj dzviery, nierašuča zajšoŭ były pierakładčyk. Pačaŭ miamlić:
- Ja vielmi nie chacieŭ by pakazacca naviaźlivym, ale značnasć spravy vymušaje mianie prasić vas nie adkazvać adrazu hetak kateharyčna. Ja prašu vas spakojna praanalizavać usio i zrabić viernyja vysnovy i tady, ja ŭpeŭnieny, vy sami pahadziciesia...
Vieda moŭčki praciahnuła špryc jamu. Pradaŭščyca pierachapiła jaje ruku:
- Jamu nie davaj, nie dapamoža, - u adkaz na zdziŭleny pozirk Viedy patłumačyła, - jamu ŭžo pizdiec.

XX

Vieda adna išła pa apuściełaj vulicy. Zusim, jak učora ŭviečary. Moža tamu nikoha j nie sustreła, bo ciapier amal usie źnikli, što ŭdzień, što ŭnočy. Na praciahu papiarednich sutak jana nie vychodziła z domu, a jano značyć užo tady było tak – bolšasć ludziej niekudy źnikła.
Hety zvar’jacieły stary vyčvareniec. Čaho jon badziaŭsia nočču? Moža jon pamier nie ad žachu pierad jej, dakładniej jana tolki paspryjała tamu, a hałoŭnaja pryčyna – hety strach, virus strachu, chvaroba, ab jakoj kazała pradaŭščyca. Ale ž jana kazała, što ŭsie siadziać pa damach, bajacca, a jon naadvarot. Chiba, jon bolej bajaŭsia zastavacca doma, tamu i badziaŭsia pa vulicy?
A potym sustrelisia tyje troja, sapraŭdnyja var’jaty. Vieda nia sumniavałasia, što ŭ horadzie zdaryłasia štości niezvyčajnaja i nadzvyčajnaja. Razam z hetym jana pačała sumniavacca, ci zachavała ŭłasnaja psichičnaja zdaroŭje. Sumnieńni na hety kont pavialičvalisia z kožnaj chvilinaj. Dumki razlatalisia va ŭsie baki, kružylisia, to zdajecca vakoł jaje hałavy, to niedzie pa krajach ziamli, a to, uvohule, niedzie, dzie navat ujavić niemahčyma. A to supakoivalisia, dy siadali, jak čarada ptušak, adpačyć u niejkim miescy. Tady jej zdavałasia, što možna adčuć palohku, supakoicca narešcie, ale miesca zaŭždy akzvałasia nastolki drennym, što lepiej by dumkam tam nie zatrymlivacca. Zamiest palohki jej rabiłasia tak kiepska, što ciahnuła zvanitavać. Dumki znoŭ padchoplivalisia, nieślisia niekudy za miežy śviadomaści. Znoŭ kružylisia dumki, kružyłasia hałava i ŭsio płyło ŭ vačach. U adziny z takich momantaŭ jana nia vytrymała nakatu nervovaj lichamanki i jaje zvanitavała na asfalt.
Vočy jašče pravodzili ŭ palocie apošnija kropli źmieściva straŭniku i tut jana pačuła hołas. Prosta hołas. Hołas u svajej hałavie. Heta jaje zusim nia zbiantežyła, tamu jak jana ŭžo prymiryłasia z dumkaj, što var’jacieje. A dla var’jata, jak viadoma, čuć hałasy niadkul sprava zvyčajnaja i zdziŭlacca tut zusim niama čamu. Tak što Vieda, možna ličyć, była padrychtavana da hetkaha siurpryzu.
Hołas skazaŭ:
- Zdolej utrymać sardečny rytm. Tady ŭsie budzie dobra. Zdolej utrymać sardečny rytm i apyniešsia ŭ Valhale.
Jana prysłuchałasia da niečakanaje parady i navat pasprabavała tak i zrabić, ale razam z tym pryniała ćviarozaje rašeńnie - nakiravacca pa dapamohu ŭ miedycynskuju ŭstanovu. Kantralavać sardečny rytm u jaje davoli niadrenna atrymlivałasia, i chutka jana na samoj spravie adčuła sabie kudy lepš. Prynamsi, dumki zasiarodzilisia dy skancentravalisia vyklučna na dziejnaści serca. U dušy navat naradziłasia niejkaje padabienstva pačućcia ŭdziačnaści niezvyčajnamu hołasu za dobruju svaječasovuju paradu.
Vieda znachodziłasia pobač sa stancyjaj mietro. Padziemka jakraz mahła dastavić da patrebnaha špitalu. Na pieronie nikoha nie było, chacia pa hadzinniku pracoŭny dzień užo pačaŭsia. Pojezd źjaviŭsia praz chvilinu, prahnaŭšy sumnieńni nakont taho, ci pracuje padziemka. Jana zaŭvažyła, što pałova vahonaŭ pustyja, a ŭ druhoj pałovie jeduć pa adnamu – dva čałavieki. Zajšła ŭ pusty, nie chaciełasia bolej sustrakacca ŭ hetuju ranicu z var’jatami. Miechaničny hołas papiaredziŭ, što dzviery začyniajucca i abvieściŭ nastupny prypynak. Usio jak zaŭsiody, ničoha niezvyčajnaha. Elektrapojezd zrušyŭsia, nabraŭ chutkasć, u vahon ŭvarvaŭsia hrukat kołaŭ.
- Zdolej utrymać sardečny rytm i apyniešsia ŭ Valhale. Ty voin, tvaje miesca tam, - abvieściŭ u hałavie niezvyčajny hołas, što źjaviusia ŭ jaje žyćci sieńnia, ale adrazu zrabiŭsia hetkim ža zvykłym, jak miechaničny hołas u mietro.
Vieda ŭ čarhovy raz u dumkach pachvaliła sabie za toje, jak dobra ŭ jaje atrymlivajecca ŭtrymlivać sardečny rytm.
Da miesca dabrałasia biez pryhod. U psichijatryčnym dyspansery na ščaście znajšłosia niekalki čałaviek piersanału. Dziažurny ŭrač adrazu zhadziŭsia jaje pryniać. Vieda na dzvierach jaho kabinietu zaŭvažyła šyldačku z proźviščam “Sapieha Pavieł Lvovič”. Čamuści ŭzhadała, što kali vučyłasia ŭ škole adnojčy ŭbačyła ŭ niejkaj knizie śpis darevalucyjnych šlachietnych proźviščaŭ i sa zdziŭleńniem tady daviedałasia, što šmat chto z vučniaŭ ich klasa majuć takija samyja proźviščy. Ale ŭsie nośbity šlachietnych proźviščaŭ, jak na dziva, vyhladali vyklučna pa-plebiejsku i mieli adpaviedny skład natury. Niaŭžo naščadki tych arystakrataŭ, zdziŭlałasia jana, ale ž dzie ŭ ich chacia b kropla jakoj vysakarodnaści? Ani ŭ abliččy, ani ŭ pavodzinach nie było ničoha šlachietnaha, a chutčej naadvarot.
Adnak doktar vyhladaŭ zvyčajna, i nie arystakratam i nie plabiejem. Vyhladaŭ doktaram. Uvažliva vysłuchaŭ jaje skarhu.
- Značyć čuli siońnia niekalki razoŭ? Hołas raić utrymlivać sardečny rytm?
- Tak, - adkazała Vieda, a što hołas davodzić jej pra toje, što jana apyniecca tady ŭ Valhale, tamu što jana voin, čamuści paviedamić lekaru pasaromiłasia (nu jaki ź jaje voin, nikoli ŭ žyćci nie žadała być vajaŭničaj amazonkaj).
- Pakažycie, kali łaska, ruku, padymicie rukaŭ, - paprasiŭ Pavieł Lvovič.
- Navošta? – naściarožyłasia jana.
- Heta pracedura. Farmalnasć, ale ja pavinien pahladzieć. Da nas čaściakom traplajuć narkamany, unutryviennyja in’jekcyi, potym halucynacyi i ŭsio takoje, razumiecie?
- Dobra, – nieachvotna pahadziłasia Vieda.
Doktar ubačyŭ prypuchły pačyrvanieŭšy śled ad ukołu i, jak jana adrazu zrazumieła pa vyrazu jaho tvaru, nibyta z zadavalnieńniem štości dla siabie adznačyŭ.
- Tak, tak. Značyć, vy ŭ nas z ukolčykam. Chvilinačku, - jon dastaŭ plašačku z jodam, uziaŭ vatny tampon i pamazaŭ miesca ŭkołu, - Voś tak budzie lepiej, kab u ranku čaho nie zanieśli. Nu voś, ciapier usio ŭ paradku, možacie iści.
- Jak heta? - ščyra zdziviłasia Vieda, - A jak ža.... Ja ž vam kažu, što pačała čuć hołas...
- Usiu nieabchodnuju miedyčnuju dapamohu ja vam akazaŭ. Idzicie z Boham. Nie chvarejcie.
Jana različvała na špitalizacyju, vyśviatleńnie dyjahnazu i nieabchodny kurs lačeńnia. Za tym siudy i jechała. Takoha jana nie čakała i tak chutka ŭchodzić nie źbirałasia.
Doktar stomlena ŭzdychnuŭ i adkinuŭsia da spinki stuła:
- Viedajecie li, heta pašyrany ŭ hramadskaj śviadomaści stereatyp, nibyta mienavita psichična chvorym ułaściva čuć hałasy ŭnutry svajej hałavy albo čuć hałasy adniekul zvonku, ale nie čutnyja ińšym. Heta typovaje abyvacielskaja niekampetentnaja mierkavańnie – pačuŭ hołas, značyć šyzafrenik. Zusim nie, zusim nie abaviazkova. Razumiejecie, u vašym vypadku heta ž nie zahad, nie sproba kiravać vašymi dziejańniami, učynkami, a infarmatyŭny pasył. Jaki, da taho ž, maje pazityŭnuju nakiravanasć. Jaho treba razhladać, jak dapamohu. Ja sam, naprykład, zaŭsiedy karystajusia hetym. Prysłuchoŭvacca albo nie, maja sprava. My ž majem prava vybaru, razumiejecie? My ludzi svabodnaj voli. Ja čaściej za ŭsio atrymlivaju karysnyja parady. Heta mnie vielmi dapamahaje ŭ lekarskaj praktycy. Pad čas vučoby, pamiataju, adzin prafiesar-niejrachirurh nam pryznavaŭsia, što tolki tak i robić składanyja apieracyi. Zaŭždy vykonvaje parady ŭnutranaha hołasu i tady ŭsio vydatna atrymlivajecca... Kaniešnie, što kazać, ahulny stan psichičnaha zdaroŭja nacyi značna pahoršyŭsia. Asabliva ŭ apošnija dni... Tak, u apošnija... Vy prosta krychu pieratamilisia. Adpačnicie. Vyśpiciesia jak śled. Zrazumieli? Vam prosta treba dobra adpačyć. Nu dy ładnieńka, žadaju vam usiaho najlepšaha.
- Da pabačeńnia, doktar, - jana padniałasia i pajšła z kabinietu, paškadavaŭšy, što pryjechała siudy.
- Usiaho dobraha, - jon zakłapočana schiliuŭsia nad papierami na stale i zdajecca praciahvaŭ marmytać užo sabie pad nos, - adpačnicie, prahulajciesia, padychajcie śviežym pavietram, zabiejcie kaho-niebudź...
- Što? – jana spyniłasia na parozie.
- A? – Pavieł Lvovič padniaŭ hałavu ad stała, - Ja kažu, usiaho dobraha.

XXI

“Voś i usio, miedycyna čym mahła - dapamahła”. Vieda ŭ rozdumie spyniłasia la bramy špitalu. “Što ciapier? Kudy dalej?”.
Viecier pavolna vałočyŭ praz prajezdžuju častku vulicy vialiki šmatok žoŭtaj papiery. Jana prasačyła pozirkam jaho šlach. Šmatok prybiŭsia da bardziuru na supraćlehłym baku. Mocy vietra nie chapała, kab pierakinuć jaho praz bardziur, i jon zastyŭ na miescy, biezdapamožna raz-poraz uzdymajučy kraj papiery. Zdalek nahadvała padbituju ptušku, što ŭzmachvaje kryłom, ale ŭžo nikoli nie ŭzlacić.
Kala jaje spyniŭsia aŭtamabil. Miarkujučy pa tym, što pad’jechaŭ amal niačutna, biaz rovu ruchavika, ińšamarka, i pry hetym nie patrymanaja.
Vieda praciahvała paŭzvierch aŭtamabilu hladzieć na šmatok papiery. Kiroŭca apuściŭ škło i źviarnuŭsia da jaje:
- Mnie zdajecca nam pa darozie. Siadajcie, padviazu.
U hołasie nie adčuvałasia toj patrebnaj doli nachabstva i raspusty, jakaja pavinna była adpaviadać klasičnym standartam stanovišča. Vieda apuściła vočy na “džentelmiena”. Mašyna była ciemna-błakitnaha koleru, zdajecca japonskaja, chłopiec za rulem z takim tvaram, nibyta pachavaŭ siońnia ŭsich svajakoŭ. Jana viedała, što dobra vychavanym dziaŭčynam nielha siadać na vulicy ŭ mašynu da nieznajomych. Znoŭ uźniała vočy na šmatok papiery.
- Nie, spraŭdy, moža składziecie kampaniju, - amal što bajaźlivym hołasam praciahvaŭ zaprašać toj.
“Niejki nia vielmi drapiežny, - z rasčaravańniem padumała jana i ŭśmichnułasia, - chacia, miarkujučy pa filmach dy roznych historyjach, samyja lutyja mańjaki spačatku voś takija cichieńkija. Moža što i atrymajecca”. Namacała ŭ kišeni nažnicy. Znoŭ pieraviała pozirk z papiery na aŭtamabilnaha kavalera. U vačoch taho byŭ vyraz, jak u žałasnaha hałodnaha sabaki, što čakaje z nadziejaj - kinuć jamu pieramazanuju tłuščam abiertku ad piražka albo paškadujuć navat i hetaha.
- Nu, dobra, - jana rašuča sarvałasia z miesca i pajšła abychodzić mašynu, kab sieści pobač ź im.
Jon adrazu vyskačyŭ, abbieh z druhoha boku i pasłužliva rasčyniŭ pierad jej dźviercu. Zaŭvažyła, što ad mocnaha chvalavańnia ŭ jaho dryžać ruki. “Jak usio zapuščana! Tolki b paśpieć nanieści ŭdar pieršaj”. Jašče jana z humaram padumała pra toje, što raniej, kali ŭ horadzie było bolej ludziej na vulicach, u tym liku žančyn, jaje nikoli ŭ žyćci nie zaprašali ŭ aŭtamabili, a ciapier, bač ty, i jana pačała kaciravacca. “Jak heta kažuć, čym bolej nas... Nie, nie tak, čym mieniej ich, ty bolej nas”. Jana znoŭ uśmichnułasia. Dziŭna, ale paśla naviedvańnia Paŭła Lvoviča stan jaje praktyčna narmalizavaŭsia, nervovaja lichamanka niekudy źnikła.
- Kudy pajedziem? – nierašuča, ale ŭzradavana ad taho, što jana zhadziłasia, spytaŭ nieznajemiec, usieŭšysia na svaje miesca.
- Ja dumała, ty viedaješ kudy.
- Razumiejecie, ja chacieŭ by... Dazvolcie spačatku daviedacca, u vas josć muž albo kachany?
- Niama, - ledzianym tonam adkazała jana, krychu sa zdziŭleńniem, što jon pytajecca pra heta.
- U takim razie... Vy tolki nie zdziŭlajciesia. Ja chacieŭ by kab vy mnie dapamhli. Moža być vy zhadziciesia pajechać razam sa mnoj u łazniu dy vypić tam harełki? Abiacaju, što budu trymać sabie prystojna, nia stanu rabić ničoha, čaho vy nie pažadajecie...
- Ja nia pju harełku.
- Dobra, moža vy chacia b tady pasiadzicie sa mnoj razam u łazni? Abierniemsia ručnikami, prosta pasiadzim, parazmaŭlajem. Vam padabajecca razmaŭlać?
Jon užo pačynaŭ nadakučvać i złavać jaje svaimi maleńniami.
- A što, razmaŭlać mahčama tolki ŭ łaznie?
- Nie, kaniešnie nie, - zusim zasmuciŭsia jon, - ale mnie tak paraili, prabačcie, prabačcie, ja kažu hłupstvy, prosta štości adčuvaju sabie dziŭna apošnija dni.
Vieda adčuła, što katastrafična hublaje cikaŭnasć i da jaho i da hetaha stanovišča.
- Tady tabie lepiej z Paŭłam Lvovičam razmaŭlać, - abyjakava skazała jana hledziučy pierad saboj.
- I vy jaho viedajecie? – uzradvaŭsia jon, pačuŭšy imia doktara, - Siońnia ŭžo pabyŭ u jaho, parazmaŭlaŭ.
Heta paviedamleńnie viarnuła cikaŭnasć da nieznajomca.
- I što?
- Jen paraiŭ zabić sabie, - hłupa i niejak biezdapamožna paśmichajučysia adkazaŭ toj, - maŭlaŭ, kaža jak urač, heta adzinaje vyjście dla mianie.
- I što?
- Adnak, ja nie zhadziŭsia z hetym. Čamuści nia chočacca zhadžacca, chacia kaniešnie jon aŭtarytetny spiecyjalist u svajej halinie, šmat viedaje, adnak, usio ž... Ja kaniešnie ad jaho adrazu pajechaŭ na most, tam na kalcavoj. Zručnaje miesca kab... , nu vy razumiejecie... Pastajaŭ, padumaŭ. Vyrašyŭ - nie. U dušy štości paŭstaje suprać. Zdajecca jon nie pravy nakont adzinaha vyjścia. I, uvohule, jon ŭ apošni čas niejak źmianiŭsia. Nia viedaju, ci možna jamu daviarać, jak raniej.
“Čarhovy var’jat, - padumała Vieda, - ad hetaha hvałtu nie dačakaješsia. Zvyčajnaje čałaviečaja śmiećcie. Nia vyradak, jak tyje, prosta niecikavaja čałaviečaje śmiećcie. Jašče adziny pusty frahment pustoha žyćcia”.
- Nu dyk što? Ty ž kazaŭ nam pa darozie, - nahadała jana.
jon byccam abudziŭsia ad svaich dumak.
- Tak, kaniešnie. Značyć łaznia i harełka adpadajuć?
- Adpadajuć.
“Što, kali skazać jamu zaraz: pajechali trachniemsia, napeŭna, vyhanić z mašyny, - padumała jana i jej zrabiłasia śmiešna, - voś i pasprabuj znajści dzie-niebudź narmalnaha hvałtaŭnika abo mańjaka, ci prosta choć jakuju svałatu!”. A ŭvahnać nažnicy ŭ kryŭdziciela vielmi chaciełasia.
Tut jana zaŭvažyła, što z hetym typam adbyvajucca niejkija źmieny. Jon ścisnuŭ rul tak, što zbialeli kaściaški na palcach, vyraz tvaru źmianiŭsia.
“Mahčyma zaraz pakaža sabie z ińšaha boku!” – ažyviłasia Vieda.
- Moža tady, - jon hłucha kašlanuŭ, - vy dapamožycie mnie inkaš?
Navat hołas źmianiŭsia.
- Jak?
- Zab’jecie dziela mianie?
Nu kaniešnie, voś jano što. Prapanova jašče taja.
- A jašče što? Moža zrabicca tvajej maci?
Jon jak byccam nie pačuŭ ci nie zrazumieŭ jaje sarkazmu.
- Bolej ničoha. Hetaha było b i tak bolej, čym dastatkova. Nia viedaju, jak by ja vykazaŭ tady svaju ŭdziačnasć. Zastaŭsia b viečna abaviazany. Na ŭsie žyćcie.
- I chto ž ciabie tak mocna pieraškadžaje žyć?
- Hety čałaviek... Ja tolki ŭčora zrazumieŭ jaki heta padonak, jakoja bydła. Hetaja svołač nazyvaje sabie maim siabram. Ja zrazumieŭ – nie žadaju ničoha na śviecie bolej, čym jahonaje śmierci. Heta jon mnie paraiŭ naviedać łazniu z žančynami, z harełkaj...
- I hetym jon ciabie śmiarotna pakryŭdziŭ?
- Dy nie, ničym jon mianie, pa vialikamu rachunku, nia kryŭdziŭ. Prosta ja zrazumieŭ narešcie, jaki jon padonak.
Siońniašni parad var’jataŭ užo pačynaŭ padabacca Viedzie. Kožny taki svajeasablivy!
- Čamu sam nie zab’ješ u takim vypadku?
- Dla mianie heta budzie vielmi nizki ŭčynak. Ja - tvorca. Dramaturh.
- A dla mianie, značyć, učynak u samuju poru? Padychodziačy? I mužyki ž ciapier pajšli...
- Prabačcie, - pacisnuŭ plačyma “tvorca-dramaturh”, - Ja nie nastojvaju, prosta čamuści ŭbačyŭ vas i adčuŭ štości takoja... aptymistyčnaja, ubačyŭ u vas vyrašeńnie maich prablemaŭ. Prabačcie. Vy ž bačycie, ja chvory, źviartajusia da psichijatara.
- Baču.
Abodva zmoŭkli. Viecier pieramianiŭ napramak i paciahnuŭ šmatok papiery na druhi bok vulicy.
- A jon, sapraŭdy, padonak? – parušyła maŭčańnie Vieda.
- Na ŭsie sto adsotkaŭ!
- Pajechali da mianie, - uzdychnuła jana.
Mašyna irvanułasia z miesca, až zaviščeła, prypiačatała kołami šmatok papiery, što vałačyŭsia popierak darohi i chutka źnikła ŭ kancy pustoha praśpiektu.

Pakłanieńnie ahniu – nie chvaroba.
Pakłanieńnie ahniu vymušaje spaviadać nieciarpimasć.
Nieciarpimasć vymušaje być saboj.

XXII

- Čamu ty nia žadaješ im dapamahčy?
- Tamu, što jany čarviaki.
- Čamu ty nie žadaješ dapamahčy čarviakam?
- Tamu, što čarviakam nielha dapamahčy. Chadzi siudy.
Pavieł Lvovič razmiaściŭ miedsiastru ŭ zvykłaj pastavie na svaim stale ŭ kabiniecie: nachiliŭšysia, jana abapiarłasia rukami. Doktar, hučna kreknuŭšy, zasučyŭ rukavy. Akazałasia, što amal usie vieny na jaho rukach iskołaty. Zajšoŭ zzadu. Taropka ŭzadraŭ bieły chałat jej na śpinu. Rasšpiliŭ svoj, kab nie zaminaŭ:
- Zojmiemsia spravaj!

XXIII

“Pajechali da mianie” – hetuju frazu Vieda prychavała na toj vypadak, kali pa jaje mierkavańniu mahčymaha ahresara pryjdziecca krychu spravakavać. Atrymałasia tak, što jana vykarystała jaje nie dziela hetaj mety.
Kali pad’jechali da domu, Vieda zaŭvažyła na asfalcie šmatok papiery sa śledam aŭtamabilnych kołaŭ. Zusim jak toj, kala špitalu. Navt napužałasia dumcy - što kali toj samy? Ale ž nie mahčyma ŭjavić, kab jaho pryniesła vietram siudy dy jašče chutčej, čym jany dajechali. Kaniešnie ińšy, prosta padobny. “Chto raskidaŭ hetuju papieru pa vulicach? Našto?”, - razvažała jana.
Kala pad’jezdu valaŭsia trup. Trupy, što pa-prostu valajucca na ziamli, zdajecca zrabilisia ŭ apošni čas z’javaj zvykłaj, jak hołas u hałavie. Jana znoŭ napužałasia, vyrašyła spačatku, što heta stary vyčvareniec niejkim čynam apynuŭsia tut, moža tyje var’jaty pryciahnuli ci jašče jak. Adnak heta byŭ nia jon, heta byŭ susied. Niabožčyk lažaŭ šyroka raskinuŭšy ruki, u chatnim adzieńni, hladzieŭ u nieba zastyłymi pakutlivymi vačyma, z pienaj na vusnach.
- Nakryj jaho toj papieraj, - zahadała jana chvoramu dramaturhu.
- Našto? – zdziviŭsia jon.
- Tak treba!
jon pasłuchaŭsia, uziaŭ papieru, nakryŭ jej tvar i plečy pamierłaha. Papiera nie pratrymałasia doŭha, ledź jon paśpieŭ adyjści, jaje źniesła z niabožčyka vietram. Vieda razdražniena skryviłasia.
- Čort ź im! Pajšli.
“Čamu ŭ žyćci ničoha nie atrymlivajecca? Navat drobiazi? – z prykraściu dumała jana, padnimajučysia ŭ kvateru, - Kožny ruch biezvynikovy. Kožnaje dziejańnie biezvynikova. Kali tak, dyk ni ŭ čym niama sensu. Ci patrebna ŭvohule rabić što-niebudź? Usio biezvynikova. Kali tak, adzinaja racyjanalnaja vysnova – biezdziejničać. Tolki tak možna paźbiehnuć marnaj rastraty enerhii. Ale dziela čaho tady jaje źbierahać? Pavinna być dziejańnie, vynik jakoha nie pazbaŭleny sensu? A moža sprava ŭ tym, što ŭsie maje dziejańni nie tyja, što patrebny? Čym tady vyznačajecca ich patrebnasć, jak, adkul pra heta mahčyma daviedacca?”
- Zdolej utrymać sardečny rytm, - prahučaŭ znajomy hołas, - Zdolej utrymać sardečny rytm. Tady ŭsio budzie dobra.
Vieda pasłuchałasia parady.
- Zachodź! – davoli hruba zaprasiła jana dramaturha, ryŭkom adčyniŭšy dzviery.
Čamuści jon pačynaŭ jaje vielmi razdražniać i jana nie źbirałasia chavać hetaje razdražnieńnie. Adnak sparava była nia ŭ im. Prosta na jaho miescy kožnaja žyvaja istota, što prysutničała pobač u hetyja chviliny, vyklikała b u jaje razdražnienasć.
- Siadaj... dzie-niebudź.
- Dziakuj, ja pastaju. Ja čamuści chvalujusia, mnie tak zručniej, stojučy. Pastaju.
- Siadź, nie milciašy!
Dramturh sieŭ na ŭskrajku kanapy. Jana nasuprać u kresła.
- Dyk ty, kažaš, dramturh?
- Ja pa nacyjanalnaści - maskavit i stvaraju svaje tvory na našym dyjalekcie. Jon kaniešjenie zaraz amal zaniapaŭ. Napeŭna, tolki śviatary ŭ cerkvach štodnia ŭžyvajuć. Ale jon vielmi padobny na ruskuju movu, ty zrazumieješ. Voś, naprykład, z apošnich, pačytaj, - jon vyciahnuŭ z kišeni rukapis z nadpisam na pieršaj staroncy: “Быки и пидорасы. Пьеса” i praciahnuŭ jej.
Vieda navat nie varuchnuła palcam u adkaz na jaho žest. Praciahvała ciažka hladzieć na jaho.
- Nie, nie budu. Nazva nie padabajecca.
- Heta drama ab žyćci i prablemach sučasnaj maskoŭskaj moładzi, - pačaŭ, nibyta, apraŭdvajučysia, paśpiešna tłumačyć jon, - Šmat moładzievaha słenhu, ja jaho naŭmysna ŭžyvaju, kab padkreslić sapraŭdnasć dziejučych asobaŭ, adlustravać rečaisnasć našaha času, i ŭ nazvie ŭžyŭ taksama. Tam taki siužet: žyvuć try siabry, adzin ličyć rusinaŭ akupantami i jdzie ŭ partyzany, kab zmahacca, a astatnija...
- Mnie heta nie cikava, - pierapyniła jana i raptam niečakana złosna nakinułasia na dramturha, - Słuchaj, a sam ty čamu nie zmahaješsia z rusinami-impieryjalistami, kali my zachapili tvaju radzimu? Čamu ty nie ŭ Maskvie z hranatamietam, a tut u Miensku, siadziš i kremzaješ svaje p’jesy?
Niedzie, zdajecca paviercham nižej, pačuŭsia pryhłušany kryk. Čałaviečy, ale tak kryčyć žyvieła ad śmiarotnaha žachu. Potym hrukat, upała niešta ciažkaje, napeŭna štości z mebli. Vieda viedała, što tam žyvie vykładčyk z univiersytetu.
- Ja naradziŭsia tut, maich baćkoŭ jašče pry vašym Stalinaŭskasie pieraviezli siudy z dziciačym domam pad čas japonskaj akupacyi, - adkazaŭ dramaturh.
- Jen taki samy vaš, jak i naš. Ad kamuniak z hetym nacmienam-žamojtam ŭsie naciarpielisia. Ale ž ty ŭsio adno ličyš sabie maskavitam, navat movu viedaješ.
- Tak, ja maskavit. Ale ja nie mahu być ź imi. U pieršuju čarhu jany fanatyki pravasłaŭ’ja, a ja liču, što mienavita jano, chryscijanstva, pavinna va ŭsim. Kab nia hetaja vizantyjskaja chvaroba, kab my zachavali vieru prodkaŭ, litoŭskaja impieryja nie panavała b nad nami šesć socień hod, my b tak prosta nie skarylisia. Viedaješ, jak vyhladajuć u majho narodu mohiłki? Ja jezdziŭ da svajakoŭ, bačyŭ. Dyk tam kožnaha, albo niekalki blizkich svajakoŭ, chavajuć u asobnaj nievialičkaj aharodžy, a źvierchu nasypajuć asobny maleńki kurhančyk dy ŭtorkvajuć kryž. Našto im hetyja aharodžy? A? Zdajecca mnie tamu, što kožny viedaje, što pobač budzie lažać taki samy śmiardziučy chryscijanin. Jany na samoj spravie adno adnym hrebujuć, što pry žyćci, što paśla śmierci. Voś u čym sutnasć. Tamu i aharodžy. Nienavidžu chryscijanstva.
- Nu, a taho, što łazniu naviedać paraiŭ. Jaho za što?
- Jen padonak! – z impetam uskliknuŭ dramaturh, - Padonak i ŭsio tut! Heta vidavočna, sama pierakanaješsia!
- Usio ž, raspaviadzi, što jon zrabiŭ drennaha?
- Jen abraziŭ maje tvory, mianie, jak tvorcu. Ale heta nie hałoŭnaje, sprava nia ŭ hetym. Ničoha asabistaha, ničoha. Heta tolki adčyniła mnie vočy. Maje tvory tut ni pry čym. Prosta ja ŭpeŭnieny, upeŭnieny, što jon padonak. Adno, jak jon razmaŭlaje, jak trymaje sabie...
- Nie razumieješ ty ludziej!
- Ja ich bajusia. Bajusia i nienavidžu, - pryznaŭsia dramaturh.
Razmova ścišyłasia. Vieda ab niečym razdumvała. Abražany ŭsim śvietam ŭ lepšych pačućciach, “tvorca” padaŭ hołas:
- U mianie jašče vieršy josć. Pa-rusku. Ja, nažal, rodnuju movu nie tak dobra viedaju, kab vieršy składać, tamu pa-rusku. Voś pasłuchaj:

Śmiech tupoha hučyć u adkaz u razmovie.
Jon zhadžajecca z Viečnaściu. Viečnasć daruje jamu.
Seks z kalekaj źjaŭlajecca šlacham u Viečnasć.
Adčyniaje nabožnasć biaskoncyja dzviery ŭ turmu.

Trup zaŭsiody vydatna stvaraje nabožnasć,
Isnavańniem svaim pieraŭzychodzić admietnasć byćcia.
Tak kaliści i ja, što praklaŭ nazaŭždy vierahodnasć,
Apantana maliŭsia, źniščajučy prahu žyćcia.

A nabožnaść navohuł nie moža kvitnieć biez pamierłych,
Tamu statki dziela praviednaj śviataści režu, jak voŭk.
Za žyćcio ci paśpieju natolić vyšejšuju prahu lubovi?...
Kinuć bombu ŭ natoŭp? Kinuć bombu ŭ natoŭp!

Vieda niekalki imhnieńniaŭ asensoŭvała pačutaje.
- A ty, sapraŭdy, chvory.
- Nu viadoma. Ja ž da lekara źviartajusia.

XXIV

Pavieł Lvovič prykłaŭ da miesca ŭkołu praśpirtavanuju vatku. Pažyłaja miedsiastra vojkała:
- Och, och, usia sraka balić. Ale ž dobra choć palahčeła, a to spinu było nie razahnuć.
- Treba kurs prakałocca.
- Nu davaj, Lvovič, ciapier ciabie ŭkolem.
Jany pamianialisia miescami. Ciapier doktar rasšpiliŭ štany.
- Nie kažy, Žyvinbudaŭna. Ryješ, ryješ hetuju ziamlu. Tak kali-niebudź i padochnieš, rakam stojačy na hetych hradach abo suniessia mordaj u kuču hnoju dy skaleješ z viłami ŭ rukach. Dobra jašče kali znojduć chutka. Tvaja ta dačka ci jezdcić choć kali, dapamahaje?
- Dy što ty! Kołam na lecišča nie zahnać. Jany maładyja, im tyja hrady nie patrebny.
- Vo-vo, i maje taksama.

XXV

- Spadar Niažyła, razumiejecie, nie mahu. Nie bajusia, ale nie mahu. Vy ž viedajecie, ja nikoli, što tady ŭ samlecie, što ŭ dziciačym sadku. Ale adna sprava, kali zrazumieła, što za vorah, što za złačynca, a tut nieviadoma što. Kab jaki teraryst albo psichapat uzbrojeny, a tam chto ci što? Nichto nia viedaje. A ŭ mianie dzieci jašče zusim małyja. Nie mahu!
Aficer zmročna vysłuchaŭ jaho.
- Dobra, idzi da domu.
Trymajučysia za bort vaśmikołavaj broniemašyny chistalisia dva vajskoŭcy. Ich mocna vanitavała pa čarzie. Adzin praplavaŭsia i spytaŭ z kryŭdaj:
- Kamandzir, što ž heta? Dzie taja “Alfa”, dzie toj “Dyjamant”? A našy ŭsie? Što my zrobim učatyroch?
Kamandzir ničoha nie adkazaŭ, tolki bolš spachmurnieŭ. Kab jon sam viedaŭ. Siońnia rankam atrymaŭ nieŭciamny zahad ab pryznačeńni jaho, kapitana, ministram abarony krainy. Zahad nieviadoma ad kaho, niejkaha drobnaha dziaržčynoŭnika časova vykonvajučaha abaviazki kanclera, u suviazi z niemahčymaściu taho dalej vykonvać svaje abaviazki. Spačatku vielmi zdziviŭsia, potym jaho vyklikali viadoma kudy, rastłumačyli, što ŭsie tak i josć na samoj spravie, što ŭ krainie skłałasia vielmi ciažkaje stanovišča i što ciapier na im lažyć vialikaja adkaznasć.
I voś jany tut, na płoščy, ratujuć dziaržavu. A tam, na šostym paviersie budynku, nieviadoma što. Ale ŭ kamitetie biaśpieki fiederacyi zapeŭnili, što jano znachodzicca mienavita tam, pryčyna ŭsiaho što zdaryłasia ŭ hetyje dni. Jak jany vyličyli? Samich ža ŭ hałoŭnym upraŭleńni zastałosia čałaviek vosiem, chto na pracu źjaviŭsia.
Na supraćlehłym baku płoščy stajać pryblizna čałaviek tryccać cikaŭnych – davoli značnaja častka narodu, jaki jašče nia straciŭ sabie ŭ hetyja dni. Pa siońniašnich mierkach vychodzić - davoli vializny natoŭp. Nazirajuć.
Z luka broniemašyny pakazaŭsia jašče adzin bajec:
- Kamandzir, a moža rakietami? Ja zdoleju navieści. Prama ŭ vokny.
- Nielha, tam poŭna ludziej na ińšych pavierchach.
- Moža tam žyvych užo nikoha nie zastałosia?
- Nie. Pakul što čakaj.

XXVI

Pryzyŭny punkt. Miedkamisyja.
- Traŭmy hałavy byli?
- Aficyjna nie.
- ?

XXVII

Доброе утро, последний герой!
Здравствуй, последний герой!
В. Цой.

Niažyła ŭžo pałovu hadziny ŭvažliva sačyŭ za voknami na šostym paviersie. Ničoha. Nijakaha ruchu. Ale jano tam. Ciapier jon u hetym całkam upeŭnieny. Heta adčuvajuć i ŭsie astatnija.
Čas idzie, patrebna niešta rabić. Dva bajcy, jakich vanitavała, zvalilisia, adzin uvohule ŭ zabyćci. Trecci ni zavošta nie zhadžajecca pakinuć broniemašynu, tolki biaskonca tryznić pra rakietny ŭdar. Taksama ničym nie dapamoža, ličy što stračany. A narod čakaje. Patrebna niešta rabić. Pryjdziecca iści samomu. Zahadvać niama kamu i niama čaho.
Jon nadzieŭ kasku, apranuŭ broniekamizelku. Krychu pavahaŭsia, razvažyŭšy, skinuŭ kasku i ściahnuŭ broniekamizelku. Adčuŭ, što jany nie spatrebiacca. Uziaŭ tolki aŭtamat, niekalki dadatkovych abojmaŭ da jaho.
Nabraŭ poŭnyja lehkija pavietra. “Pamažy mnie, Piarun!”, vyskačyŭ z-za broniemašyny, chutka pabieh da ŭvachodu ŭ budynak.
Kali amal užo dabieh da dzviarej, jaho abdała chvalaj mocnaha žachu. Pačućcie było nastolki mocnym, što ledź nie zvaliła z noh. Tyje dvoje zdoleli dajści tolki dasiul i pabiehli nazad. Adnak jon utrymaŭsia i ŭskočyŭ u pad’jezd. Nie spyniajučysia, spatykajučysia na prystupkach, adrazu na pieršy pavierch, dalej na druhi. Nielha spyniacca, tolki nie spyniacca!
Pamiž druhim i treccim pavierchami nie vytrymaŭ i jaho mocna zvanitavała. “Napierad, napierad! – ściaŭšy zuby ćvierda zahadaŭ sabie, - Nie spyniacca!”. Naha zaskalziła va ŭłasnych vanitach, u vačoch usio papłyło.
- Napierad! – pieramahajučy žyvielny žach, što ŭzniaŭsia ŭ dušy, u hołas zahadaŭ sam sabie.
Jašče praz pralot zrazumieŭ, što biažyć, straciŭšy ŭsielakuju kaardynacyju, mocna stukajučysia ab scieny i parenčy. Jaho kidaje z boku ŭ bok.
Na nastupnym pavierchu znoŭku abkaciła chvala mocnaha biespryčynnaha žachu. Jon kinuŭ aŭtamat i, byccam adšturchnuty niabačnaj rukoj niejkaha vołata, zlacieŭ pa leśvicy nazad. Stuknuŭsia hałavoj. Adnak razam z žacham uzrasło pačućcie ŭpatraha šalenstva. Jon nia źbiraŭsia adstupać. Šalonaja rašučasć macnieła ŭ im u adkaz adpaviedna narastańniu žachu. “Napierad, napierad!”. Niažyła papoŭz pa leśvicy ŭvierch. Nibyta pieraadolvajučy šmatkratna pavialičanuju siłu ciažkaści, praciahnuŭ dryžačyja ad napružańnia ruki za ležačaj zbrojaj. Heta zaniało ŭ jaho chvilin šesć, jakija pieratvarylisia ŭ viečnasć.
Narešcie atrymałasia, jon zdoleŭ uziać aŭtamat, chistajučysia padniaŭsia na nohi. Heta ŭžo było nievialikaj pieramohaj.
Dalej žach nie naktavaŭ chvalami, a prysutničaŭ pastajannym ustojlivym fonam. Čaho kaštavała adčajnamu aficeru prajści astatnija pavierchi niemahčyma ŭjavić anivodnamu čałavieku ŭ zdarovym rozumie. Jon to płakaŭ, to śmiajaŭsia, to pačynaŭ malicca brudu na kancach ŭłasnych palcaŭ. Kožnuju siekundu źmianiali adno adnaho žudasnyja słuchavyja i zrokavyja halucynacyi. Adnak jon praciahvaŭ metanakiravana ruchacca napierad, nie stračvaja zdolnaści aryjentavacca ŭ prastory. Navat, zdajecca, pryzvyčaiŭsia da takoha stanu.
Niažyła adnym skačkom pieraadoleŭ placoŭku, lasnuŭsia ab scianu dy prycisnuŭsia da jaje tak, što na prystupki leśvicy pasypałasia zdziertaja tynkoŭka. Krychu suniaŭ nervovaja dychańnie. Prahłynuŭ kamok u horle. Serca šalona kałaciłasia. Pa spinie biehli ručai chałodnaha potu. Zastavaŭsia apošni pavierch. Ruki macniej ścisnuli zbroju. Kraviany cisk ścisnuŭ skroni.
Toj, chto viedaŭ Niažyłu raniej, zaraz by vielmi zdziviŭsia pieramienie jaho vyhladu. Tvar jaho sastaryŭsia hod na dziesiać – piatnaccać, usie vałasy pasivieli.
Voś, narešcie, jon apynuŭsia la samaj mety. Pryadčynienyja dzviery ŭ kvateru z vybitym zamkom. Tam JANO. Zastałosia niekalki krokaŭ, kab usio skončyć.
Vystaviŭšy napierad rulu aŭtamatu, Niažyła ŭvarvaŭsia ŭ kvateru. Źniščyć albo zahinuć samomu, pra heta jon navat užo nie razvažaŭ. Napierad, tolki napierad, nielha spyniacca!
U adnym pakoju ničoha, tolki na padłozie ślady byccam prama ŭ kvatery raskładali vohnišča. U nastupnym taksama pusta. Zastaŭsia apošni. JANO tam! Niažyła zaroŭ va ŭsiu hłotku, irvanuŭsia napierad suprać svajej voli, suprać usiaho žyvoha ŭ sabie. Kali jon zvyšnamahańniem prymusiŭ sabie ŭvarvacca ŭ pakoj, šturchnuŭ tudy svaje zmučanaja nervovym pieranapružańniem cieła, u hety ž momant duša, zdałosia, vyskačyła ź jaho i rvanułasia ŭ advarotnym nakirunku praz pakoi preč z kvatery pa leśvicy ŭniz, preč adsiul, padalej ad hetaha miesca.
Amal hublajučy prytomnasć, paśpieŭ vyrazna razhledzić: pusty pakoj z napałovu abadranymi špalerami, reštki jakich zvisajuć sa scienaŭ. Pasiaredzinie na padłozie - kučka zasochłaha kału. Usio. Bolej ničoha.

U hetyja dni ŭ roznych miescach krainy amal adnačasova adrazu niekalki ministraŭ abarony, pryznačanych na hetuju pasadu dniom raniej niekalkimi časova vykonvajučymi abaviazki kanclera, biezvynikova šturmavali pustyja kvatery j pamiaškańni. Aficer Niažyła byŭ pieršy, chto zdoleŭ dajści da kanca.

Hello, I Worm BrainShit MMLR...

XXVIII

Tłušč. Zabrudžvaje ŭsio, da čaho dakranaješsia. Toje, što bliščeła, užo nie bliščyć. Suchoje robicca ślizkim. Tłušč vypracoŭvaje kožny pry žyćci. Tłušč vyklikaje ahidu. Ahidu da siabie. Ale nia ŭ kožnaha. Jesć, napeŭna, chto atrymlivaje asałodu ad tłušču. Takich, napeŭna, nie šmat. Adnak, usio ž, jany josć. Jesć usiakija. Heta zaviecca raznastajnaściu. Chto atrymlivaje asałodu ad tłušču na ŭłasnych dałoniach dy palcach, biezumoŭna, chvoryja, jak i tyja, u kaho heta vyklikaje ahidu da sabie. Jesć chvoryja i jesć narmalnyja. Heta raznastajnasć. Chvoryja byvajuć pa-roznamu. U hetym raznastajnasć. Narmalnyja byvajuć taksama nie va ŭsim i nie zaŭsiedy. Raznastajnasć. Raznastajnasć moža być vielmi raznastajnaj. Toj, chto ličyć, što heta, nibyta, cudoŭna, chvory. Bo na samoj spravie raznastajnasć isnuje niezaležna ad našych ujaŭleńniaŭ ab jej. Raznastajnym byvaje i tłušč, u svaju čarhu. Razvažańni i mierkavańni na hety kont taksama mohuć być samyja raznastajnyja. Prynamsi połymia z zadavalnieńniem žera tłušč.
Pakłanieńnie ahniu nie chvaroba.

XXIX

Jesć zdareńni, što zaŭždy adbyvajucca niečakana. Niečakana navat dla taho, chto nibyta sam źjaŭlajecca ich pryčynaj, i nibyta pa čyjej voli jany adbyvajucca.
Vybuch bomby siarod ščylnaha natoŭpu. Jak ni paradaksalna, ale mienavita hetaje šmatludzie vykanała vyratavalnuju rolu: bolšasć askołkaŭ patrapiła i zatrymałasia ŭ ciełach tych niaščasnych, chto apynuŭsia bližej da miesca vybuchu, i tym samym zasłaniŭ saboj astatnich. Kali b natoŭp nia byŭ taki ščylny, achviaraŭ było b kudy bolej.
Razhublenasć, nieparazumieńnie, žach tych, chto ŭžo zrazumieŭ, panika, kryki, ahonii, čyrvonyja plamy na asfalcie, niezvyčajny pach u pavietry.
Pasiarod usiaho hetaha hučyć tupy śmiech var’jata z zalitym kryviej tvaram. Heta jon imhnieńnie tamu kinuŭ bombu i ŭ vyniku sam atrymaŭ ranieńnie ŭ hałavu. Askołak zatrymaŭsia ŭ čerapie i ščytnieńka prycisnuŭsia da korki mozha svaim ćviordym, biezkampramisnym, jašče haračym, mietaličnym bokam z niaroŭnymi irvanymi krajami. Kaža:
- Pryvitańnie, Mozh Var’jata! Voś i ja – tvaje kachańnie. Spatkańnie adbyłosia. Nia viedaju ci zadavolić maje scipłaje kachańnie tvaju vyšejšuju prahu lubovi, adnak, abiacaju, navat kali ty i zastaniešsia žyvy, usio roŭna, budzie vielmi kruta! A ŭvohule, ja vykanaŭ svoj abaviazak – danies da ciabie kachańnie i ciapier maje žyćcie skončycca, ale ž ab tym nie škaduju, ja zrabiŭ toje, što naležała. Kaniešnie, kab ja mieŭ na jahadzicach vyraznuju tatuiroŭku z vyjavaj čałaviečych hieahrafičnych ujaŭleńniaŭ ab planecie, mnie było b, mahčyma, u niečym značna lahčej, ale ž los skłaŭsia tak, što ja navat nie maju sraki, kab mieć na jej tuju tatuiroŭku. Nu dy ničoha. Škadavać niama ab čym. I tak usio skłałasia dobra, samym najlepšym čynam. Z hetym ja adychodžu, zaŭždy vašaje - miertvanarodžanaja (tamu, što ŭ ćviordym vyhladzie) dzicia adviečnaha niazhasnaha połymia.
Chto heta sćviardžaje, što askołak maje niapravilnuju formu? jon zaŭždy pravilnaj formy, jon maje formu askołka, tamu što jon i jesć askołak i hetaja forma dla jaho samaja pravilnaja.
Być saboj vymušaje spaviadać nieciarpimasć.
Nieciarpimasć vymušaje być saboj.

XXX

Vydaviec uvažliva vysłuchaŭ paviedamleńnie pra terakt. U zatrymanym na miescy zdareńnia paranienym čałavieku, što kinuŭ bombu, adrazu ž paznaŭ svajho siabra, dramaturha, jaki apošnim časam zusim kranuŭsia rozumam.
- Čort! Ja adčuvaŭ, što dabrom heta ŭsio nia skončycca! – nervova ŭskliknuŭ jen, - Nu voś, a ciapier, tolki tamu, što jon maskavit, i tamu što heta adbyłosia mienavita siońnia, u dzień padpisańnia niejkaj tam damovy, skažuć, heta byŭ akt teroru, abaviazkova zviažuć hetuju padzieju z biahučym momantam dy prypišuć dziejańniam uładzimiera-suzdalskich separacistaŭ! Ci viedaje chto sapraŭdnyje pryčyny i śledstva hetaha ŭčynku? A kali b navat j viedali, kaho heta cikavić? Ćfu, palityzavanaje bydła!
Vieda hladzieła na ekran i nie bačyła anijakaha repartažu z miesca zdareńnia, nie čuła anijakich kamentaraŭ, bačyła tolki biahučy radok z vialikich litaraŭ na čornym fonie: “Hello, I Worm BrainShit MMLR... niama ad mianie anijakaha paratunku...”. Zaraz tolki hetyja słovy drukavali ŭ hazetach, translavali pa radyje dy telebačańni, kazali adno adnamu pry sustrečach. Zrazumieła, usio heta było schavana za niejkija ińšyja słovy, padavałasia ŭ ińšych formach, znakach, vobrazach. Ale jana dobra bačyła, što va ŭsiej hetaj raznasatajnaści infarmacyi było zakadziravana adzinaje: “Hello, I Worm BrainShit MMLR”. Usia infarmacyjnaja prastora zrabiłasia nośbitam hetaha virusu, jon padnačaliŭ sabie śviadomasć amal kožnaha, rastyražyrvaŭ dy zapisaŭ sabie ŭ hienetyčny kod kožnaj istoty. A kali chto pakul i nie straciŭ mahčymasć razumieć heta, dyk, napeŭna, taksama, vyklučna pa voli hetaj chvaroby, tolki dziela taho, kab niečyja śviadomasć jašče mahła kanstatavać toje, što adbyvajecca i adlustroŭvać hety fakt u rečaisnaści.
A dyktarka ŭsio kazała dy kazała niejkija słovy, šparka, šmat słovaŭ u chvilinu, vyrazna, tryvožnym hołasam, i hetak štodnia, ab čym by nie paviedamlała. Napeŭna, na hetuju pracu naŭmysna prymajuć var’jataŭ albo spiecyjalna rychtujuć.
- Kab štości było, patrebna što-niebudź rabić, - pavolna vymaŭlajučy słovy, adkazała Vieda.
- Ty pra što? – niezrazumieŭ vydaviec.
Tłumačyć jana paličyła nie patrebnym.
Da vydaŭca, kab zabić jaho pa prośbie dramaturha, jana pryjšła ŭčora, nakiravałasia adrazu, jak tolki daviedałasia pra adras padonka. A samoha dramaturha pakinuła čakać u svajej kvatery vyniku. Dy toj vidać nie dačakaŭsia i pajšoŭ natalać svaju “vyšejšuju prahu lubovi”. Pieršapačatkova jana nia mieła anijakaha planu dziejańniaŭ i vyrašyła dziejničać tak, jak budzie atrymlivacca.
Atrymałasia niejak samo pa sabie tak, što ŭ vyniku vizitu da nieznajomca, jany apunulisia ź im u adnym łožku, i rankam vydaviec byŭ jašče žyvy i adčuvaŭ sabie pry hetym vielmi dobra.
Kab nia schłusić, treba zaznačyć što Vieda taksama adčuvała sabie vielmi dobra. Jana adčuvała zaraz, što nibyta i nie žyła dahetul pa-sapraŭdnamu. Navat nie ŭjaŭlała nikoli, što heta moža być nastolki pryjemna. Hetaja noč była lepšaj u jaje žyćci. Dziakujučy vydaŭcu jana adčuła sabie sapraŭdnaj žančynaj. Z zahinuŭšym desantnikam nie było tak nikoli. Naadvarot, ciapier jana z prykraściu asensoŭvała, što ŭ paraŭnańni z sapraŭdnym mužčynam vydaŭcom, desantnik prosta karystaŭsia jej, jak žyviełaj i sam byŭ, jak žyvieła. Navat było ahidna ciapier uzhadvać. Što parobiš, usio paznajecca ŭ paraŭnańni.
Kaniešnie, u jaje ŭžo hod nie było mužčyny, adnak hetym adnym nielha było tłumačyć jaje macniejšaje zadavalnieńnie ad vydaŭca. Jon sarpraŭdy dobra viedaŭ svaju spravu i byŭ u jej vielmi spraktykavany. U łaskach adčuvaŭ dy pradbačyŭ kožnaja jaje žadańnie, kazaŭ piaščotnyja słovy, jakich jej nikoli ni ad kaho raniej čuć nie davodziłasia.
Adnak, razam z tym, vydaviec byŭ padonkam. Jana vydatna heta zrazumieła. Voś i zaraz jen, natchniony svaim pośpiecham samca, pad uražańniem paviedamleńnia pra terakt, pačaŭ samazadavolena razvažać:
- Zaraz ciažka žyć. Heta pavinna niejak vyrašycca. I napeŭna ŭžo zusim chutka. Kožnamu nastupnamu pakaleńniu ŭsio ciažej i ciažej. Na jaho davić ciažar papiaredniaj historyi cyvilizacyi. Kali heta robicca niemahčyma vytrymlivać, adbyvajecca vybuch, cyvilizacyja hinie, kab potym adradzicca znoŭ, usio pačać nanava, užo nia viedajučy hetaha ciažaru. Chto viedaje, kolki razoŭ užo tak było? Usie hetyja bajki pra kaniec śvietu niabiezpadstaŭny. Ale, vidać, što heta nieabchodna. Inakš u nas, u ludziej nie atrymlivajecca isnavać. Mnie zdajecca, što naša cyvilizacyja vybuchnie vielmi chutka, mahčyma navat my staniem sviedkami hetaha. A mahčyma, vybuch užo pačaŭsia.
- A ja, naprykład, nie adčuvaju anijakaha ciažaru cyvilizacyi, - pačała Vieda asprečvać jaho vykazvańni, - Toje, pra što ty kažaš, heta pačućcie chvoraha rozumu. Na mianie minułaje nie ciśnie anijakim ciažaram.
- U niečym ja pahadžusia - mahčyma, što i chvoraha. Ale dzie ž ty bačyła zaraz nie chvorych? Pahladzi vakoł – u kožnaha chraničnaja stomlenasć ad žyćcia, navat u małych dziaciej.
- A adkul ty viedaješ, što tak nie było raniej, sto, dźvieści hod tamu?
- Nie było. Ab hetym možna mierkavać chacia b pa mastackich tvorach: žyvapisu, litatatury, muzycy.
- Ja ŭsio ž, padzialaju kropku hledžańnia tych, chto ličyć, što ludzi na praciahu stahoddziaŭ jakasna nie źmianiajucca, - nastojvała na svaim Vieda.
- Nu dobra, dobra. Tvaja ŭpartasć jesć dokazam tamu! – prymirycielna kazaŭ vydaviec, jakomu nadajeła spračacca, bo ŭ adnosinach z žančynami jaho ŭ pieršuju čarhu cikaviła zusim ińšaje, čym padobnyja sprečki, - Tolki, kali łaska, nie pačynaj pra duchoŭnuju jednasć z prodkami i ŭsio astatniaje.
- A što, ja jaje adčuvaju, hetuju jednasć, - złaviesna vymaviła jana, - adčuvaju vielmi prosta j zvykła. Tamu, napeŭna, i nie adčuvaju ciažaru cyvilizacyi, jaki niekatorych, jak ty tut davodziš, prymušaje da samaźniščeńnia.
- O, maja daskanałasć! Ja ŭ zachapleńni ad ciabie, adzinaja nie chvoraja ŭ naš niepapraŭna chvory čas! – kinuŭsia pierad jej na kaleni vydaviec, pieratvarajučy razmovu ŭ žart, bo ton jaje apošnich słovaŭ niečym napužaŭ jaho.
“Hamani, hamani, - dumała Vieda, - ty sapraŭdny padonak, dramturh nie schłusiŭ, ja sama pierakanałasia, nie prosta jaki-niebudź vuličny padonak, a vytančany, ad rozumu, samy sapraŭdny padonak, vyradak dušoj, kudy horšy za jakoha-niebudź chvoraha mańjaka”.
Jana zastałasia ŭ jaho i da nastupnaha ranku. Uviečary jašče pahladzieli naviny, daviedalisia što ahulnaja kolkasć achviaraŭ vybuchu razam z pamierłymia ŭ špitalach dasiahnuła dvaccaci čatyroch čałaviek. Dakładniej ab hetym daviedaŭsia vydaviec, a Vieda, jak zaŭždy, pabačyła tolki biahučy radok: “Hello, I Worm BrainShit MMLR...”.
- Nia viedaju, jak nakont ińšaha, a ŭ hetym pytańni ŭ nas ciapier absalutnaja svaboda. Možna śmieła bajacca čaho chočaš.
Jana pračnułasia, kali jon jašče spaŭ. Hladzieła na jaho niejki čas, zahadkava paśmichałasia. Jen, raskinuŭšysia na łožku paśla burlivaj nočy, spaŭ spakojnym snom praviednika. “Padonak. Byŭ i zastaniešsia padonkam. A voś desantnik, chacia i nie vałodaŭ anijakimi talentami ŭ łožku, pa-sapraŭdnamu mianie kachaŭ. A ty ŭsiaho tolki natreniravany kabiel, jaki tolki i zajmajecca, što ŭdaskanalvańniem svajho majsterstva. Padonak”.
- Zdolej utrymać sardečny rytm. Tady ŭsie budzie dobra. Ty – voin, - paraiŭ hołas.
Aściarožna, kab nie razbudzić, paciahnułasia za niečym u bok rukoj. “Ty, napeŭna, vielmi zdzivišsia. Ale mnie jano navat niecikava, tvaje zdziŭleńnie”.
Ruka, što ściskała nažnicy, uzlacieła kvierchu i małankava abrynułasia na vializny kadyk śpiačaha vydaŭca. Vieda ŭkłała ŭ hety ŭdar usie svaje siły pamnožanyja na ŭsiu svaju nianavisć. Ahanizujučaje cieła paviało sabie dakładna tak, jak taho j treba było čakać. Uskinułasia, zachrypieła. Fantan kryvi z rassiečanaj arteryi.
Vieda chutka apranułasia i, jak byccam palacieła na kryłach, pabiehła preč na vulicu, niadbajna ledź začyniŭšy za saboj dzviery. Nažnicy pakinuła ŭ vydaŭcy.
Tut było ŭsio: i radasć ad taho, što bolej nikomu jon nie dastaniecca, i spoŭnišajasia žadańnie źniščyć adzinaha śviedku ŭčynku, za jaki jej było ŭsio ž krychu soramna, i pomsta za nadumanuju žanočuju kryŭdu, što dahetul jon byŭ nia ź jej, a z niejkimi ińšymi i ich było, nie sumnienna, šmat, i kaniešnie nia tolki raznastajnyja asabistyja pačućci – padonak atrymaŭ pa zasłuhach. Jana zrabiła heta. Ad hetaha było najbolš radasna. U pieršyniu za vielmi praciahły čas jana adčuvała, što zrabiła narešcie vierny ŭčynak, mienavita toj, što patrebna.

XXXI

Usio ž nastupnaj nočču pryśniŭsia jej ciažki i žachlivy son. Spačatku nibyta ŭbačyła pradaŭščycu ŭ kramie, u jakoj u rocie ŭsie da adzinaha zuby załatyja, a za jaje plačyma pustyja palicy sa słoikami z biarozavym sokam dy zamarožanymi šampińjonami. Pradaŭščyca namahajecca štości skazać, byccam choča pierascierahčy jaje ad niečaha, ale nie moža. Jaje abviŭ kolcami vializarny, jak piton, prazrysta-ślizki čarviak, dy ściskaje tak, što jana nie moža i słova vymavić. A sama Vieda staić i nie moža jej ni čym dapamahčy. Potym zaŭvažaje, što pradaŭščyca robić jej znaki vačyma, kab jana ŭciakała, biehła adsiul za dzviery.
Jana tak i zrabiła, vybiehła preč z kramy na vulicu. I adrazu apynułasia ŭ šmatludnym natoŭpu. Hučna hraje badziory marš. Šmat chto z ludziej trymaje čyrvonyja ściahi, niekudy kročać šychtami. Niejkim čynam jana daviedałasia, što siońnia hałoŭnaje dziaržaŭnaje śviata. Pajšła razam z usimi. Zdziŭlała, što ŭsie vakoł razmaŭlajuć vyklučna na ŭładzimiera-suzdalskim dyjalekcie.
Voś ludskaja płyń pryniesła jaje na płošču, jakuju jana paznaje i razam z tym nie paznaje. Tam dzie zaŭsiedy było kapišča Piaruna zamiest jaho staić budynak z vysokaj viežaj. Na dachu toj viežy prymacavany kryž. U natoŭpu źjaviłasia šmat ludziej z vyjavaj hetkich kryžoŭ na narukaŭnych paviazkach, čornych na čyrvonym. Jana viedała, što hety kryž - symbal sekty, jakaja dziejničaje ŭ susiedniaj Polščy dy zachodnich pravincyjach, ale ž niemahčyma, kab sekta była takaja šmatlikaja, dy jašče kab adkryta ŭdzielničała ŭ hałoŭnym dziaržaŭnym śviacie. I dyjalekt maskavitaŭ u tych krajach nichto nie viedaje. Vielmi zdziviŭšysia ŭsiamu, pytajecca ŭ pjanieńkaha mužyka, što byŭ pobač:
- A što za śviata siońnia? Jak zaviecca?
A toj, pačuŭšy pytańnie, zdziviŭsia jašče bolš za jaje:
- Ты что, жидовка? Сегодня ж пасха святая - наш великий православный праздник! По такому случаю будут ведьму сжигать.
Ubačyła ŭstalavany pasiaredzinie płoščy słup, da jakoha łancuhami prykavana staraja žančyna, abkładzienaja drovami. Adrazu paznała ŭ jej svaju babulu, jakuju na samoj spravie nikoli nie bačyła, tolki na starych čorna-biełych fotazdymkach toj pary, dzie va ŭsich čamuści adnolkavy vyraz na tvarach. Baćki asabliva nie raspaviadali, čamu jana nikoli nie bačyła svajej babuli. Pryčym ni adnoj, ni druhoj. Tolki ŭžo darosłaj jana vypadkova daviedałasia ad čužych ludziej, što abiedźvie jany zahinuli hvałtoŭna, drennaj śmierciu – u ahni. I adnu i druhuju spalili, nibyta za čaradziejstva. “Dyk voś, jak jano było!” – zrazumieła jana zaraz u snie i mocnaja nianavisć da ŭsich hetych ludziej achapiła jaje. Jana razumieła, što tolki śnić heta, što na samoj spravie babuli zahinuli nie tak, bo viedała ciapier pry jakich abstavinach: adnu spłalili susiedzi razam z chataj, a druhuju na mohiłkach, abliŭšy bienzinam. A na samoj spravie i hetaje viedańnie jana tolki śniła, tamu jak nichto jaje babul u rečaisnaści nikoli nie paliŭ. Adnak, voś paluć ža, i jana pry hetym prysutničaje!
Tut, byccam vyklikanyja jaje nianaviściu, adniekul źjavilisia braty, što naprošvalisia da jaje ŭ syny, raspranutyja da pojasu znizu, admietnyja svaimi niezvyčajnymi tatuiroŭkami. Nieadkładna pačali pomscić. Jany prosta padychodzili da kožnaha pa čarzie dy zakałyvali nažami, achviary cicha valilisia, jak padkošanyja, a intelihientny “synok” išoŭ śledam z vialikim achapkam listoŭ žoŭtaj papiery i nakryvaŭ zabitym tvary. “U vykanańnie zapavietu rodu! Niachaj budzie tak! Niachaj zdiejśnicca!”. Nichto z natoŭpu nie baraniŭsia, nie ŭciakaŭ, uvohule nie źviartaŭ uvahi na ich dziejańni, tamu braty biezpieraškodna moŭčki chutka rabili svaju spravu. “U vykanańnie zapavietu...”. Jak vaŭki, rezali pakorlivy statak, u jakim kožny tolki staić i čakaje svajej čarhi.

Źjaviusia dramaturh z pieraviazanym kryvavym bintam iłbom, z bombaj u rukach, abvity prazrysta-ślizkim čarviakom, takim samym, što i pradaŭščyca. Azirnuŭsia vakoł. Ubačyŭ płošču, zavalenuju zabitymi.
Zakryčaŭ u adčaju:
- Ja spaźniŭsia! Što ž mnie ciapier rabić?!
Čarviak-piton, pryŭźniaŭ hałavu i adkazaŭ čałaviečym hołasam:
- Usio zroblena. I Worm BrainShit MMLR. Usio spalić!
Tut Vieda z žacham zaŭvažyła, što i sama abkručana hetkim samym čarviakom, i ad hetaha žachu pračnułasia.

XXXII

Apošni dzień.
- Ty čuŭ? Jak vyśvietliłasia, šmat chto karystaŭsia ahulnym šprycam.
- Durni.
- Čamu?
- Dzie niama niespraviadlivaści, tam i ŭ spraviadlivaści niama patreby. Zdarovamu nie patrebny leki, a kali prymaješ lačeńnie, značyć pryznaješ sabie chvorym.
- Ale durań taksama j toj, chto byŭšy chvorym nie pryznaje hetaha i admaŭlajecca ad lačeńnia.
- Kožny sam sabie lekar.
Cišynia.
- Ty maješ piatnaccać chvilin, kab pajści hodna.
- Jaki sens ty ŭkładaješ u hetyja słovy? Kab ja pakinuŭ astyvajučyja cieły paśla sabie?
Maŭčańnie ŭ adkaz.

XXXIII

Vieda naźbirała suchoha halla, raskłała vohnišča. Ahoń uspychnuŭ, aśviaciŭ palanu. Stvały śviaščennych duboŭ adlivali čyrvonym zołatam u hetym śviatle. Doŭhija cieni ad kron zaskakali, zamitusilisia pa navakollu.
Heta ničoha, što niama sonca, što jaho adniali, što my pastupova pryzvyčailisia da jaho adsutnaści. Zatoje josć śviaščenny ahoń. U im źmieščana ŭsio, što nam patrebna. I jon zusim nia viečny. Što takoje viečnasć? Našto kazać pra toje čaho nichto nie viedaje, tamu što hetaha chutčej za ŭsio niama. A voś hety ahoń niazhasny. Toj, što nikoli nie zhasaje. A kali tak, značyć u jaho, u adroźnieńnie ad viečnaści, možna vieryć.
Sonca było ŭsiaho tolki maleńkaj kropielkaj, iskraj, hetaha niezhasnaha ahniu.
Pačulisia kroki, što nabližalisia. Z ciemry źjaviŭsia vialiki kniaź Hiedymin. Padyjšoŭ da vohnišča. Uvatknuŭ u ziamlu svoj aholeny mieč. U hetym miescy adrazu zakuryŭsia dymok, vakoł miača pačała sochnuć i hareć trava. Lazo zbroi taksama zrabiłasia załacistym u śviatle vohnišča i niemahčyma było zrazumieć - bliščyć jano ad kryvi ci samo pa sabie.
Kniaź stomlena apuściŭsia pobač. Vieda sumna hladzieła ŭ ahoń.
- Što, dačuška, padmanuli nas? – piaščotna pahładziŭ dziaŭčynu abpalenaj dałońniu pa hałavie.
- Padmanuli, - pahadziłasia jana.

Pakłanieńnie ahniu – nie chvaroba.
Pakłanieńnie ahniu vymušaje spaviadać nieciarpimasć.
Nieciarpimasć vymušaje być saboj.
Być saboj vymušaje spaviadać pakłanieńnie ahniu.
Pakłanieńnie ahniu vymušaje być saboj.
Być saboj - nie chvaroba, ale moža stacca chvarobaj dla ińšych.
Pakłanieńnie ahniu.
leta, vosień 2003, - 20 studzienia 2004
Biełaruś
©  Dobry dziadźka Han
Объём: 2.739 а.л.    Опубликовано: 28 10 2007    Рейтинг: 10    Просмотров: 5072    Голосов: 0    Раздел: Повести
«Дарога - 4 “Дарожныя здарэньні”»   Цикл:
Па-беларуску
«Da troch kryžoŭ»  
  Клубная оценка: Нет оценки
    Доминанта: Метасообщество Беларуская прастора (Пространство, где участники размещают свои произведения и общаются на белорусском и русском языках)
Добавить отзыв
Логин:
Пароль:

Если Вы не зарегистрированы на сайте, Вы можете оставить анонимный отзыв. Для этого просто оставьте поля, расположенные выше, пустыми и введите число, расположенное ниже:
Код защиты от ботов:   

   
Сейчас на сайте:
 Никого нет
Яндекс цитирования
Обратная связьСсылкиИдея, Сайт © 2004—2014 Алари • Страничка: 0.02 сек / 29 •